Bywają takie dni jak dziś. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko idzie po naszej myśli, by po chwili okazało się, że jednak nie jest tak różowo....
Wczoraj starsza córa miała mieć zabieg -wycinanie migdałka. Odwołałam, bo zafundowała sobie cudny katar. Ponieważ poszło na zatoki, od razu wczoraj zadzwoniłam do laryngologa żeby umówić się na wizytę.
- jutro miedzy 8a12 prosze byc i niech pani sobie zalatwi skierowanie!!! - Nawrzeszczala mi w sluchawke bardzo "mila" pani z rejestracji, kiedy jej powiedzialam ze skierowania nie mam.
Skierowania juz nie dałam rady załatwić, bo było późno, w przychodnimjuż nikogo.
Czy ja wspominałam, że niecierpie Bielska? Niecierpie go jako kierowca i mijam szerokim łukiem ewentualnie kombinuje tak, by miec kierowce. Dziś takiej opcji nie bylo. Uruchomilam rano 7.45) nawigacje w telefonie, zapakowalam obydwie córy w samochód i w drogę. W Bielsku moja nawigacja kazała mi skręcić na kraków i jechać 36 km. Nie pasowało mi to. Zjechałam na pobocze i całe szczęście, bo zajechałabym za Warszawę......
Zmieniłam miejsce docelowe. 15 min i jesteśmy na miejscu. Niestety na miejscu nikt nie slyszał o laryngologu do którego jechałyśmy. Zaczelam pyac ludzi, nikt nic nie wie. Zaczelam grzebać w necie, okazało się, że mamy jechać na Krasińskiego a nie Krasickiego. Moja nawigacja żyje chyba własnym życiem.... Zmieniłam ustawienia, pokazalo mi 20 min. Hmmmm duzo jak na centrum miasta, ale jedziemy. Kiedy minelam znak "Bielsko żegna" zagotowałam się. Zjechałam na pobocze.
Nawigacja postanowiła na zaprowadzić do Czechowic Dziedzic. Wspominałam już, że ona żyje własnym życiem?
Do kompletu telefon postanowil mi się rozładować. Na ostatnich resztkach baterii zadzwoniłam do małża i ten przy pomocy google maps podał mi trasę którą mam jechać i w tym momencie mój telefon zaśpiewał mi pieśń pożegnalną i wziął i się wyłączył.
Klucząc uliczkami jednokierunkowymi i jadąc bardziej na azymut w końcu dotarłyśmy na miejsce. O 9.53.
Okazalo sie jednak, ze nie jestem zarejestrowana, co oczywiscie moge zrobic teraz. Dobrze wiec. Stoje i czekam jak ciele zeby się zarejestrować i wyciągnąć kartotekę. Pani z rejestracji jest bardzo zajęta. Odebrała 3 telefony, byla w gabinecie lekarskim i zaparzyła lekarce kawę. Wszystko z miną "ja tu rządzę więc nie podskakuj". Stoję więc i zaczynam marzyć o maszynce do mięsa, żeby przepuścić ową panią przez najmniejsze otworki w tymże urządzeniu, a potem mój telenon z nawigacją na dokładkę.
Doczekałam się w końcu. Wreszcie Pani ma dla mnie czas.
- teraz jest dużo ludzi -zaczela. -bedzie trzeba dlugo czekac
- ile?- żądam konkretów
- noooo, nie wiem. Ale może druga pani doktor przyjdzie na 11 to wtedy będzie szybciej.
- moze?
- no bo zaczyna prace o 12 ale czasem jest wczesniej.
O 11 musze polozyc małą spać. Nie ma opcji, żeby tyle tam siedzieć i czekać. Wyciągnęłam kartotekę i..... Wróciłam do domu.
Czeka mnie dzis jeszcze jedna wycieczka do bielska.
****
O 14.00 ruszyłam z powrotem do Bielska. Tym razem droga zajeła mi 20 minut. Zostałam przyjęta bez kolejki a pani doktor okazała się przemiłą i bardzo kompetentną osobą.
Okazało się że trzeci migdał Agnieszki właściwie już nie istnieje (wczoraj miał byc wycinany).