czwartek, 26 lipca 2012

Dzieje się...

Dzieję się u nas ostatnio. W niedzielę mieliśmy roczek. Obowiązkowo z akcentem teletubisiowym :)



I skarżyłam się gościom, że już dwa miesiące mija, jak zrobiła pierwsze kroczki i nadal nie chodzi. Pocieszali jak mogli ;)
Tymczasem wczoraj Ewutek wstał i przeszedł w poprzek pokoju. Jupiii :)

Dziś zagoniłam ją od razu do roboty, nie ma lekko ;)

środa, 18 lipca 2012

Poczta Polska

Kilka tygodni temu znalazłam awizo w skrzynce, wściekłam się bo akurat tego dnia byłam cały czas w domu. Na drugi dzień poszłam na pocztę, odebrałam sobie przesyłkę, ale  nie omieszkałam wspomnieć o tym incydencie, tymbardziej, że to nie było pierwszy raz.

Kilka dni później siedzę sobie w domu spokojnie, nagle mi ktoś puka w szybę. Wyglądam a tam listonoszka. Wyszłam, a ona do mnie w te słowa:
"dzwonię i dzwonię, a pani nie otwiera. Wie pani ja tu u pani zawsze dłużej sobie stoję, bo i papieroska zapalę. Teraz też dzwoniłam, ale pani nie otwiera, to przyszłam sprawdzić czy pani jest czy nie, żeby pani znów na mnie nie składała skargi"

Głupio mi się zrobiło, bo okazało się, że to nie wina listonoszki, że awizo w skrzynce często ląduje, a mojego niedziałającego dzwonka. Przeprosiłam panią i nawet się polubiłyśmy.

Dziś naprawdę nie było mnie w domu. Wróciłam a w skrzynce awizo.
"Pech - pomyślałam - jutro zasuwam na pocztę obowiązkowo. Byle tylko nie lało."

Wyciągam awizo ze skrzynki a tam drukowanymi literami napisane:

"Paczka w szafce w szufladzie, przed wejściem, gdzie karma"

Pychol mi się uśmiechnął. Faktycznie przed drzwiami stoi u mnie szafka, na górze miska z karmą dla naszej Koczity. Wyjęłam paczuchę z szuflady przeszczęśliwa :D Chyba jednak jutro przejdę się na pocztę, pochwalić Panią listonoszkę. Mało tego, wieczorem dzwoniła, czy znalazłam paczkę i czy napewno ją wyjęłam.

Ludzki człowiek, mimo że na poczcie pracuje :)

czwartek, 12 lipca 2012

Sprawozdanie, cz. 2

Dzwoni Sebek i tonem pełnym pretensji do całego świata prawie mi wykrzykuje do słuchawki:
 - Pan się uparł chyba zeby nam popsuc ostatnie dni obozu, dzisiejszy dzień był poprostu BEZNADZIEJNY!!!!! Ty wiesz co my musieliśmy robić?????
 - Co robiliście?
 - Musieliśmy jeździć na koniach, a one śmierdzą i pełno much koło nich lata, ale to jeszcze nic potem musieliśmy uczyc się tańczyć. Nikt nie chciał, a on nas zmuszał!!! Co to za obóz, że się zmusza dzieci do czegoś czego nie chcą robić? I na dodatek na koniec obozu????
 - Synku - próbuję go udobruchać i uspokoić - wiesz, jeden taki dzień to nic, poza tym zobacz juz się kończy, koszmar się skończył...
 - Wcale się nie skończył - przerwał mi Sebek - Za chwilę będzie dyskoteka :((((

Pogadaliśmy jeszcze chwilkę i zadzwoniła Aga:

 - MAMOOOOOOOOO!!!!!! - prawie krzyczała mi w słuchawkę - ale dziś był świetny dzień!!!
(prawie udusiłam się ze śmiechu)
 - A co robiliście?
 - Po pierwsze nie było rano gimnastyki i to już było super, potem był turniej badmingtona i mecz piłki nożnej, a potem, a potem, nie uwierzysz!!! Byliśmy na koniach!!!!!!! Ja jeździłam na takim podobnym do krowy, bo był brązowy w białe łaty i pani pozwiliła mi jechać bez trzymania, a potem uczyliśmy się tańczyć. Mówię ci super dzień!!! A to jeszcze nie koniec bo zaraz będzie DYSKOTEKA!!!! Także przepraszam cię, ale muszę się zrobić na bóstwo, to paaaaa!

Młoda się rozłączyła a ja płakałam ze śmiechu. Czy to możliwe, żeby byli aż tak różni? :D

Sprawozdania, czyli prawdy nie dojdziesz

Czasem chyba lepiej jedno dziecko mieć i wierzyc w jego opowieści, niż dwoje i nic nie wiedzieć, ale do rzeczy...

Młodzi są na obozie. Codziennie wieczorem dzwonią do mnie i opowiadają jak im  minął dzień.
Wczoraj pierwszy zadzwonił Sebek:

 - Byliśmy dziś na kajakach, wiesz?
 - Długo?
 - Nie, jakieś 2-3 godziny i płynęłiśmy przez wodospad
 - Ale chyba nie duży ten wodospad?
 - 11 metrów miał...
 (ja prawie zawału dostałam)
 - ... ale na szerokość - dokończył Sebek
 - Ufff, a pamiątki jakieś sobie kupileś?
 - Nie tu wszystko jest drogie, wiesz taka mała figurka psa kosztuje 12 zł.


Po chwili dzwoni Aga
 - Ale dziś był fajny dzień. Po śniadaniu poszliśmy na pociąg i jechaliśmy do innego miasta, tam wsiedliśmy w kajaki i płyneliśmy spowrotem, prawie pół dnia, potem znów pociągiem jechaliśmy, a potem przez całą Muszynę wracaliśmy do ośrodka
 - A wodospadu nie bałaś się?
 - Jakiego wodospadu?? I wiesz co, kupiłam sobie dwie pamiątki :)
 - Jakie?
 - Takiego małego pieska za 3 zł i konika za 5zł

Czy oni są napewno razem na obozie?? :)

środa, 11 lipca 2012

Kur(w)ier

Zamówiłam u koleżanki kilka rzeczy. Takiej koleżanki, co to na gg ze mną chętnie wisi ;) Wczoraj nadała mi paczkę kurierem, mówiąc że przesyłka o tej wadze taniej wyjdzie właśnie tak niż pocztą.
Dziś kurwier zadzwonił mi na telefon, że właśnie pod moim domem stoi. Zagarnęłam Ewę pod pachę i pobiegłam na dwór. Kurier do mnie, widząc ze 10 kilo żywej wagi taszczę na ręce:
 - ta paczka jest ciężka wie pani?
 - wiem - mówię, przecież koleżanka ostrzegała - może mi pan ją podać i wsunąć pod pachę?
Skoro nie kwapił się, żeby mi ją zataszczyć po kilku schodach, musiałam sobie poradzić sama.
Podał. Przez moment zrobiło mi się biało przed oczami. 10 kilo dziecięcia w sekundzie zmieniło się w piórko. "Matko, co ta kumpela mi zapakowała" myślę sobie i sapię idąc po schodach.

W domu dziecię odstawiłam na podłogę a paczkę rzuciłam na stól i wtedy zobaczyłam nalepkę (naklejkę) NIE RZUCAĆ!

???

Otwarłam i oczom moim ukazała się walizka z narzędziami.
"nooo - myślę sobie - Monika pomyliła paczki. Ciekawe gdzie poszła moja..." i już miałam dzwonić do kumpeli, kiedy tknęło mnie i spojrzałam jeszcze na adres odbiorcy.

Różne rzeczy można o mnie powiedzieć, ale napewno nie to, że mam na imię Waldemar.

Złapałam za telefon i dzwonię do kurwiera, zdziebko zła bo może moją paczkę już gdzieś wydał wcześniej.
Był spowrotem zanim namierzyłam taśmę klejącą.

 - Proszę chwilę poczekać - mówię - zakleję karton
 - Nie, niech pani zostawi
 - Takie otwarte pan doręczy?
 - Tak, powiem, że nam się otwarło...

Kopara mi opadła. Ja byłam zła, ale na miejscu tego gościa od narzędzi chyba bym kuriera zagryzła.

Opisałam wszystko koleżance na gg. Jakiś czas później ona mi pisze:
 - Nie uwierzysz, właśnie był u mnie kurier, po paczkę dla ciebie...

Niezły burdel mają w DPD.

Dziś

Dziś jakiś dziwny dzień jest. Od samego rana.
Wstałyśmy z Młodą przed 7 i o 8 już byłyśmy na spacerze z psem. Po drodze spotkałyśmy panią sąsiadkę, ta standardowo zaczęła nawijkę do Młodej. Nawijkę pt. "a titititi", taka nawijka to moment dla mnie, moment na wyłączenie się. Ale nagle coś co mówiła sprawiło  że zostałam prawie siłą postawiona na nogi:

  ..."i jak ładnie wyglądacie z mamusią, obydwie jednakowo ubrane. Jak to ładnie wygląda..."

Rzuciłam okiem na Młodą - rybaczki i wściekle różowa bluzka, rzuciłam okiem na siebie - klon. Kuźwa, jak to możliwe?? Ale wstyd.

piątek, 6 lipca 2012

Obozowe kontakty

Dwójka starszych dzieciaków od dwóch dni jest na obozie.

Przedwczoraj

Córa mi napisała:
"Pokuj jest fajny, kolerzanki terz"

Syn zadzwonił o dziwo:
 - Jesteśmy w pokoju w pięciu, najpierw mieliśmy inny pokój taki z widokiem na basen, ale pan nam zmienił
 - Dlaczego wam zmienił?
 - No bo... no bo ten widok bardzo się podobał jednemu koledze
 - Basen mu się podobał?
 - Nie, dziewczyny w nim ... iiii... i pan to zauważył i nam zmienił, to na razie, muszę kończyć.

Wczoraj:

Syn zadzwonił, ale rozmowa nie bardzo się kleiła, na jednym wydechu opowiedział że grali w badmingtona i uczylli się w tenisa, i był basen, a zaraz idą grać w piłkę. Na każde moje pytanie odpowidał krótko, tak, nie, mhm, noooo
W końcu spytałam:
 - Chcesz już kończyć rozmowę?
 - No, bo wiesz, bo ja dzwonie tylko bo pan nam kazał.

no bomba.

Rozłączyłam się i w tym momencie przyszeł sms od córy:

 - Nie mogę zadzwonic bo pan nam konfiskuje telefony.

Uspokoiłam się. Dobrze się bawią :)

wtorek, 3 lipca 2012

Wyszło szydło z worka :)

Siedziałam z Agą w jej pokoju, a ta pakowała się na obóz. W końcu doszła do kosmetyczki. Zapakowała do środka środki myjące (brzmi okropnie, ale nie chce mi się wymieniać ;) ), szczoteczkę itp i pyta
 - Może wezmę sobie jakiś dezodorant?
Uzbierało się jej kilka, więc powiedziałam, żeby wybrała jeden i wzięła. Radosna pobiegła do łazienki, po chwili wróciła z dwoma
 - A mogę te dwa?
Spojrzałam i oniemiałam
 - Agula, te dwa to akurat są moje
 - Taaaak? - zdziwiło się moje dziecię

Ciekawe jak długo mi już je podbierała ;)