wtorek, 27 listopada 2012

Krótko i na temat :D

Zbliżają się urodziny dzieciaków. Dziś przy śniadaniu zagadnęliśmy z małżem młodzież na okoliczność.
 - Sebek, a ty co byś chciał dostać na urodziny?
 - iPada
 - odPada

piątek, 9 listopada 2012

Żyjemy :D

U nas polka-galopka. Dni mijają w takim tempie, że aż jestem przerażona.

Co do ostatniego wpisu, okazało się że noga Sebka jest tylko potłuczona, wystarczył bandaż i po kilku dniach Młody śmigał jakby nic mu nie było.

"Ospa" Ewki okazała się uczuleniem, które ciągnie się do tej pory, bo dopiero teraz zatrybiłam co ją uczula. Otóż tran. Taki zwykły do picia. Odstawiłam przedwczoraj i syfy schodzą elegancko. Durna ja...

Ja każdą wolną chwilę spędzam na robótkach :) Trochę rysuję, trochę szyję (tak, przeprosiłam się z maszyną i nićmi), trochę się lenię (po 24.00 zazwyczaj ;) )

Jesli ktoś chciałby pooglądać sobie moje wypociny to zapraszam tu :)

http://majufka-handmade.blogspot.com/

W tajemnicy powiem, że właśnie skończyłam szyć miśka, jeszcze brakuje mu kilku detali, więc trochę jeszcze potrwa zanim wrzucę zdjęcia na bloga :)




piątek, 26 października 2012

Sądny dzień

Dziś u nas w domu armagedon.
Zaczęło się zwyczajnie, dzień jak codzień. Potem dzieciaki poszły do szkoły a ja z Ewą na szczepienie.
 - A co to za krostki? - spytała lekarka
 - Chyba ją komar w nocy pogryzł - odpowiedziałam, a potem zauważyłam że od rana pojawiło się kilka nowych wyprysków.
 - Panuje ospa - orzekła lekarka - odkładamy szczepienie, a pani obserwuje córkę, bo to może być początek ospy.

Podbudowana wróciłam do domu.
Dwie godziny później wróciła Aga:
 - Boli mnie gardło, prawie nie umię mówić.

Załamałam się.

Po kolejnej godzinie wrócił do domu Sebek, kuśtykając i prawie płacząc.
Wypadek na WF-ie.
Teraz wcina obiad i za chwilę ruszamy na pogotowie. Ja jestem przerażona. Wygląda to bardzo poważnie.

Skarpeciaki

I znów skarpety w roli głównej, ale tym razem w zupełnie innym zadaniu. Zapraszam do zapoznania się z notką na moim blogu, gdzie od czasu do czasu wyżywam się artystycznie :)

Tekst dot. Skarpeciaków [klik]

Zachęcam do włączenia się do akcji :)

czwartek, 25 października 2012

Skarpety do zadań specjalnych.

Przyjrzyjcie się im dobrze, bo niedługo mogą się pojawić w telewizji, na okładkach gazet, a nawet na okładkach płyt :D


Mistrz ciętej riposty

Przychodzą takie chwile, że chciałoby się słodkiego, a w domu pustki.
Wczoraj był taki dzień, aż mnie skręcało.
Popołudniu patrzę a Sebek coś gryzie:
 - Co jesz? - od razu zaatakowałam
 - Co niedźwiedź? - odpowiedział

Kurtyna
:D

środa, 24 października 2012

Halloweenowe rozterki

Organizujemy w tym roku przyjęcie halloweenowe dla przyjaciół i dzieci, i naszych :)
Razem z dzieciakami wymyślaliśmy menu i mamy w zanadrzu naprawdę okropności ;) Trochę się obawiałam, że niektóre dzieci nie będą chciały jeść tego co zobaczą.
Wczoraj byliśmy na urodzinach dziewczynek, które mają przyjść do nas w sobotę i młodsza z nich podeszła do mnie i pyta:
 - Ciociu, a co strasznego bedzie do jedzenia?
 - Nie mogę ci powiedzieć Weroniczko, to bedzie niespodzianka.
 - Ciociu, ale ja bym już chciała wiedzieć... Będą oczy?
 - Będą
 - Łaaaaaaaa, suuuper, a zamrożone rzygi??

W jednej sekundzie moje straszne potrawy stały się maleńkie jak mrówki, właściwie dla dzieci w przedszkolu i to tych z najmłodszej grupy....

Nie wpadłabym na to żeby podać coś co tak wygląda, ale pomysł na za rok już jest ;)

czwartek, 27 września 2012

Wieczorne rozmowy - nie dla wrażliwych

Tytułem wstępu:
Od jakiegoś czasu nasze jorczysko uparło się by spać z nami w sypialni. Nie ciśnie się do łóżka, ale śpi przy lub pod łóżkiem.

Wczoraj.
Leżymy z M w łóżku. Ja już odpływam. Nagle słychać chrapanie psa.
 - No nie - zaczął M. - psiur znowu z nami w sypialni
 - Co ci przeszkadza? - wziełam go w obrone - leży sobie przy łóżku, nikomu nie zawadza i czuje się bezpieczniej. A wyobraź sobie jakbyśmy mieli takiego Śliniaka, na 100% spałby z nami w łóżku, o tu, między nami. Do mnie przypierałby swoim 60kg cielskiem a w ciebie wbijałby swoje łapy.
W tym momencie wyprostowałam ręce i nogi i z całej siły wbiłam je w cielsko M.
 - Dobra, dobra - śmiał się M. - już rozumię :)
Ale mnie było mało. Przytuliłam się do gołej klaty M. i ciągnęłam swój wywód...
 - A potem zmieniłby front, położyłby ci łeb na klacie (w tym momencie położyłam swoją głowę na jego klacie) i zaśliniłby cię ( i pozwoliłam wycieknąć swoim płynom ustrojowym z buzi :/)
 - Dobra kumam, już kumam - śmiał się M.
Powycierałam go i mówię:
 - Zauważ że cię wytarłam, on by tego nie zrobił. A wiesz jakby od niego śmierdziało??
 - Oooooo! Czekaj - prawie krzyknął na maksa rozbawiony M. - jak teraz puścisz bąka to cię wywalę z sypialni.

Chichraliśmy się jeszcze kilkanaście minut. :D

poniedziałek, 17 września 2012

Chwalipięta

 Czas zanotować, że  Ewa zaczyna mówić. :)
Oprócz "daj", "nie" coraz częściej pojawia się "oć" (chodź), "ide", "to to?" (co to?), "dzie je?" (gdzie jest? - kiedy czegoś szuka).

Biorąc pod uwagę fakt, że dziub jej się nie zamyka i całymi dniami nadaje w swoim narzeczu, trochę obawiam się jej rozwoju mowy ;)

czwartek, 13 września 2012

Wyznania

Kilka dni temu:

 - Mamo, muszę ci coś powiedzieć - zaczął Sebek - Ostatnio narysowałem sobie na gumce buźkę i gadałem z nią. Śmieszne to było nawet, ale nauczycielka myslała, że gadam z Bartkiem i dostałem uwagę.

Przed chwilą. Dzieciaki grają, Sebek gada do ludzika w gierce.

Aga: Mamo z Sebkiem już jest źle, gada do ludzika z gierki
Ja: Lepiej do ludzika niż do gumki
Aga: Jakiej gumki? Ja gadałam z ołówkiem...

Załamka... :)

Śmietana

Ależ mi się przypomniało... :)))

W któryś wakacyjny piątek poprosiłam Agnieszkę by poszła do sklepu i kupiła mi 2 małe śmietany 12%. Musiałam jej to oczywiście zapisać na kartce. Młoda śmietany mi przyniosła, ale kartkę zostawiła na stole. 12 przerobiła na 40 ikartka przeleżała się do soboty.
W sobotę na innej kartce zrobiłam listę zakupów dla mężowskiego
Po mniej więcej godzinie mąż wrócił do domu i od progu mi oznajmił:
 - W naszym zapyziałym miasteczku 40% śmietana jest nie do zdobycia, wziąłem ci dwie 30%, nadadzą się?

Myślałam, że umrę ze śmiechu, kiedy w końcu zaskoczyłam skąd pomysł na 40% śmietanę :)

wtorek, 11 września 2012

Gwiazda na zebraniu

Dziś w szkole było zebranie. Mąż poszedł do Agi, ja do Sebka. Siłą rzeczy Ewa musiała pójść z jednym nas. Padło na mnie ;)
Poczatkowo siedziała mi grzecznie na kolanach i oswajała się, jak to dzieci mają w zwyczaju. Po chwili jednak postanowiła sobie pogadać. Póki to były jakieś pojedyńcze dźwięki, pani miło się uśmiechała i ciepło spoglądała w naszym kierunku. Niestety Ewa ma gadane i po około 10 minutach rozgadała się na dobre.
Pani spojrzała na mnie, a ja tylko przeprosiłam, no bo w sumie co miałam zrobić?
- Nie szkodzi - odpowiedziała mi pani - tez mam w domu takie maleństwo więc jestem przyzwyczajona.

"Na pewno nie" pomyślałam i jak się okazało nie pomyliłam się ponieważ Ewa postanowił przegadać wychowawczynię brata. Im nauczycielka mówiła głośniej, tym Ewa bardziej podnosiła głos.
Nagle wpadła mi do głowy, jak mi się wydawało wtedy, genialna myśl. Dałam Ewie do zabawy moją torebkę.
I to był błąd taktyczny
Ewa wyjęła z torebki mój telefon i postanowiła "zadzwonić" do tatusia. Chodziła więc po klasie, gestykulując i przekrzykując wychowawczynię Seby. Nauczycielka nie dawała za wygraną, więc Ewka stanęła obok niej, spojrzała na nią i krzyknęła...
Okazało się, że w klasie jest echo...
Taaaak. Dobrych 5 minut zajęło mi, zanim udało mi się odwrócić myśli Ewy od echa. Przez cały ten czas Ewa oczywiście pokrzykiwała sobie.
Potem było już spokojniej. Ewa poczęstowała wszystkich swoimi ciastkami (wychowawczyni nie dostała), chciała też by koniecznie wszyscy skosztowali jej soczku. Na koniec zrobiła "papa" i poszłyśmy do domu.
UfffA przez telefon Młoda ma taką oto nawijkę:


Obiad

Szykuję obiad.
- gdzie będziemy jeść?-spytał Sebek
- gdzie chcecie - odpowiedziałam
- a gdzie ty będziesz jadła? - młody drąży temat
- tam gdzie wy będziecie jedli
- to ja chcę jeść w jadalni - odpowiedział Sebek
- a ja bym chciała jeść w kuchni - dorzuciła Aga.

Taaa...

poniedziałek, 10 września 2012

Zadanie domowe

Sebek wrócił ze szkoły.
- Masz coś na zadanie domowe? - spytałam
- Tak, z matematyki, z polskiego muszę napisać opowiadanie i na plastykę muszę narysować obrazek.
- A co ma być na obrazku?
- Ja z zamkniętą buzią.
- Dlaczego akurat z zamkniętą?
- Nooo, dokładniej muszę się narysować z plastrem na buzi...
- Gadałeś?
- Nooo, ale nie tak bardzo. Ja muszę tylko 3 takie obrazki, na 3 kolejne lekcje z plastyki, a inni muszą nawet 5.

Uwielbiam tego nauczyciela :D

piątek, 31 sierpnia 2012

Może ktoś się na tym zna??

Wytłumaczcie mi coś. Mam dzieciaki rok po roku w szkole. Syn nie sprzeda swoich książek (bo młodsze roczniki mają inną podstawę programową) co za tym idzie córa musi mieć nowe co roku. Ale to kij. W lipcu kupowałam córce książki, i m.in. kupiłam podręcznik do matematyki. Dostałam wtedy tylko pierwszą część ćwiczeń z tego przedmiotu. Dziś poszłam po drugą część i dowiedziałam się, że oprócz tej drugiej części wyszedł jeszcze jeden komplet ćwiczeń do tego jednego podręcznika. Oczywiście ćwiczenia różnią się między sobą. To ja się pytam o co chodzi?

czwartek, 9 sierpnia 2012

Wir

Mam czasem wrażenie że wpadłam w wir, który mnie wciąga. Absolutnie nie narzekam, bo w tym wirze (codzienności) sa moi najbliżsi. Ale miłoby było czasem poprostu nic nie robić, miłoby było czasem by to właśnie najbliżsi zrobili wszystko za mnie. Choc jeden raz w roku. Jeden dzień. Dzień dobroci. Taaak, dzień dobroci dla mnie, to moje największe marzenie.

czwartek, 26 lipca 2012

Dzieje się...

Dzieję się u nas ostatnio. W niedzielę mieliśmy roczek. Obowiązkowo z akcentem teletubisiowym :)



I skarżyłam się gościom, że już dwa miesiące mija, jak zrobiła pierwsze kroczki i nadal nie chodzi. Pocieszali jak mogli ;)
Tymczasem wczoraj Ewutek wstał i przeszedł w poprzek pokoju. Jupiii :)

Dziś zagoniłam ją od razu do roboty, nie ma lekko ;)

środa, 18 lipca 2012

Poczta Polska

Kilka tygodni temu znalazłam awizo w skrzynce, wściekłam się bo akurat tego dnia byłam cały czas w domu. Na drugi dzień poszłam na pocztę, odebrałam sobie przesyłkę, ale  nie omieszkałam wspomnieć o tym incydencie, tymbardziej, że to nie było pierwszy raz.

Kilka dni później siedzę sobie w domu spokojnie, nagle mi ktoś puka w szybę. Wyglądam a tam listonoszka. Wyszłam, a ona do mnie w te słowa:
"dzwonię i dzwonię, a pani nie otwiera. Wie pani ja tu u pani zawsze dłużej sobie stoję, bo i papieroska zapalę. Teraz też dzwoniłam, ale pani nie otwiera, to przyszłam sprawdzić czy pani jest czy nie, żeby pani znów na mnie nie składała skargi"

Głupio mi się zrobiło, bo okazało się, że to nie wina listonoszki, że awizo w skrzynce często ląduje, a mojego niedziałającego dzwonka. Przeprosiłam panią i nawet się polubiłyśmy.

Dziś naprawdę nie było mnie w domu. Wróciłam a w skrzynce awizo.
"Pech - pomyślałam - jutro zasuwam na pocztę obowiązkowo. Byle tylko nie lało."

Wyciągam awizo ze skrzynki a tam drukowanymi literami napisane:

"Paczka w szafce w szufladzie, przed wejściem, gdzie karma"

Pychol mi się uśmiechnął. Faktycznie przed drzwiami stoi u mnie szafka, na górze miska z karmą dla naszej Koczity. Wyjęłam paczuchę z szuflady przeszczęśliwa :D Chyba jednak jutro przejdę się na pocztę, pochwalić Panią listonoszkę. Mało tego, wieczorem dzwoniła, czy znalazłam paczkę i czy napewno ją wyjęłam.

Ludzki człowiek, mimo że na poczcie pracuje :)

czwartek, 12 lipca 2012

Sprawozdanie, cz. 2

Dzwoni Sebek i tonem pełnym pretensji do całego świata prawie mi wykrzykuje do słuchawki:
 - Pan się uparł chyba zeby nam popsuc ostatnie dni obozu, dzisiejszy dzień był poprostu BEZNADZIEJNY!!!!! Ty wiesz co my musieliśmy robić?????
 - Co robiliście?
 - Musieliśmy jeździć na koniach, a one śmierdzą i pełno much koło nich lata, ale to jeszcze nic potem musieliśmy uczyc się tańczyć. Nikt nie chciał, a on nas zmuszał!!! Co to za obóz, że się zmusza dzieci do czegoś czego nie chcą robić? I na dodatek na koniec obozu????
 - Synku - próbuję go udobruchać i uspokoić - wiesz, jeden taki dzień to nic, poza tym zobacz juz się kończy, koszmar się skończył...
 - Wcale się nie skończył - przerwał mi Sebek - Za chwilę będzie dyskoteka :((((

Pogadaliśmy jeszcze chwilkę i zadzwoniła Aga:

 - MAMOOOOOOOOO!!!!!! - prawie krzyczała mi w słuchawkę - ale dziś był świetny dzień!!!
(prawie udusiłam się ze śmiechu)
 - A co robiliście?
 - Po pierwsze nie było rano gimnastyki i to już było super, potem był turniej badmingtona i mecz piłki nożnej, a potem, a potem, nie uwierzysz!!! Byliśmy na koniach!!!!!!! Ja jeździłam na takim podobnym do krowy, bo był brązowy w białe łaty i pani pozwiliła mi jechać bez trzymania, a potem uczyliśmy się tańczyć. Mówię ci super dzień!!! A to jeszcze nie koniec bo zaraz będzie DYSKOTEKA!!!! Także przepraszam cię, ale muszę się zrobić na bóstwo, to paaaaa!

Młoda się rozłączyła a ja płakałam ze śmiechu. Czy to możliwe, żeby byli aż tak różni? :D

Sprawozdania, czyli prawdy nie dojdziesz

Czasem chyba lepiej jedno dziecko mieć i wierzyc w jego opowieści, niż dwoje i nic nie wiedzieć, ale do rzeczy...

Młodzi są na obozie. Codziennie wieczorem dzwonią do mnie i opowiadają jak im  minął dzień.
Wczoraj pierwszy zadzwonił Sebek:

 - Byliśmy dziś na kajakach, wiesz?
 - Długo?
 - Nie, jakieś 2-3 godziny i płynęłiśmy przez wodospad
 - Ale chyba nie duży ten wodospad?
 - 11 metrów miał...
 (ja prawie zawału dostałam)
 - ... ale na szerokość - dokończył Sebek
 - Ufff, a pamiątki jakieś sobie kupileś?
 - Nie tu wszystko jest drogie, wiesz taka mała figurka psa kosztuje 12 zł.


Po chwili dzwoni Aga
 - Ale dziś był fajny dzień. Po śniadaniu poszliśmy na pociąg i jechaliśmy do innego miasta, tam wsiedliśmy w kajaki i płyneliśmy spowrotem, prawie pół dnia, potem znów pociągiem jechaliśmy, a potem przez całą Muszynę wracaliśmy do ośrodka
 - A wodospadu nie bałaś się?
 - Jakiego wodospadu?? I wiesz co, kupiłam sobie dwie pamiątki :)
 - Jakie?
 - Takiego małego pieska za 3 zł i konika za 5zł

Czy oni są napewno razem na obozie?? :)

środa, 11 lipca 2012

Kur(w)ier

Zamówiłam u koleżanki kilka rzeczy. Takiej koleżanki, co to na gg ze mną chętnie wisi ;) Wczoraj nadała mi paczkę kurierem, mówiąc że przesyłka o tej wadze taniej wyjdzie właśnie tak niż pocztą.
Dziś kurwier zadzwonił mi na telefon, że właśnie pod moim domem stoi. Zagarnęłam Ewę pod pachę i pobiegłam na dwór. Kurier do mnie, widząc ze 10 kilo żywej wagi taszczę na ręce:
 - ta paczka jest ciężka wie pani?
 - wiem - mówię, przecież koleżanka ostrzegała - może mi pan ją podać i wsunąć pod pachę?
Skoro nie kwapił się, żeby mi ją zataszczyć po kilku schodach, musiałam sobie poradzić sama.
Podał. Przez moment zrobiło mi się biało przed oczami. 10 kilo dziecięcia w sekundzie zmieniło się w piórko. "Matko, co ta kumpela mi zapakowała" myślę sobie i sapię idąc po schodach.

W domu dziecię odstawiłam na podłogę a paczkę rzuciłam na stól i wtedy zobaczyłam nalepkę (naklejkę) NIE RZUCAĆ!

???

Otwarłam i oczom moim ukazała się walizka z narzędziami.
"nooo - myślę sobie - Monika pomyliła paczki. Ciekawe gdzie poszła moja..." i już miałam dzwonić do kumpeli, kiedy tknęło mnie i spojrzałam jeszcze na adres odbiorcy.

Różne rzeczy można o mnie powiedzieć, ale napewno nie to, że mam na imię Waldemar.

Złapałam za telefon i dzwonię do kurwiera, zdziebko zła bo może moją paczkę już gdzieś wydał wcześniej.
Był spowrotem zanim namierzyłam taśmę klejącą.

 - Proszę chwilę poczekać - mówię - zakleję karton
 - Nie, niech pani zostawi
 - Takie otwarte pan doręczy?
 - Tak, powiem, że nam się otwarło...

Kopara mi opadła. Ja byłam zła, ale na miejscu tego gościa od narzędzi chyba bym kuriera zagryzła.

Opisałam wszystko koleżance na gg. Jakiś czas później ona mi pisze:
 - Nie uwierzysz, właśnie był u mnie kurier, po paczkę dla ciebie...

Niezły burdel mają w DPD.

Dziś

Dziś jakiś dziwny dzień jest. Od samego rana.
Wstałyśmy z Młodą przed 7 i o 8 już byłyśmy na spacerze z psem. Po drodze spotkałyśmy panią sąsiadkę, ta standardowo zaczęła nawijkę do Młodej. Nawijkę pt. "a titititi", taka nawijka to moment dla mnie, moment na wyłączenie się. Ale nagle coś co mówiła sprawiło  że zostałam prawie siłą postawiona na nogi:

  ..."i jak ładnie wyglądacie z mamusią, obydwie jednakowo ubrane. Jak to ładnie wygląda..."

Rzuciłam okiem na Młodą - rybaczki i wściekle różowa bluzka, rzuciłam okiem na siebie - klon. Kuźwa, jak to możliwe?? Ale wstyd.

piątek, 6 lipca 2012

Obozowe kontakty

Dwójka starszych dzieciaków od dwóch dni jest na obozie.

Przedwczoraj

Córa mi napisała:
"Pokuj jest fajny, kolerzanki terz"

Syn zadzwonił o dziwo:
 - Jesteśmy w pokoju w pięciu, najpierw mieliśmy inny pokój taki z widokiem na basen, ale pan nam zmienił
 - Dlaczego wam zmienił?
 - No bo... no bo ten widok bardzo się podobał jednemu koledze
 - Basen mu się podobał?
 - Nie, dziewczyny w nim ... iiii... i pan to zauważył i nam zmienił, to na razie, muszę kończyć.

Wczoraj:

Syn zadzwonił, ale rozmowa nie bardzo się kleiła, na jednym wydechu opowiedział że grali w badmingtona i uczylli się w tenisa, i był basen, a zaraz idą grać w piłkę. Na każde moje pytanie odpowidał krótko, tak, nie, mhm, noooo
W końcu spytałam:
 - Chcesz już kończyć rozmowę?
 - No, bo wiesz, bo ja dzwonie tylko bo pan nam kazał.

no bomba.

Rozłączyłam się i w tym momencie przyszeł sms od córy:

 - Nie mogę zadzwonic bo pan nam konfiskuje telefony.

Uspokoiłam się. Dobrze się bawią :)

wtorek, 3 lipca 2012

Wyszło szydło z worka :)

Siedziałam z Agą w jej pokoju, a ta pakowała się na obóz. W końcu doszła do kosmetyczki. Zapakowała do środka środki myjące (brzmi okropnie, ale nie chce mi się wymieniać ;) ), szczoteczkę itp i pyta
 - Może wezmę sobie jakiś dezodorant?
Uzbierało się jej kilka, więc powiedziałam, żeby wybrała jeden i wzięła. Radosna pobiegła do łazienki, po chwili wróciła z dwoma
 - A mogę te dwa?
Spojrzałam i oniemiałam
 - Agula, te dwa to akurat są moje
 - Taaaak? - zdziwiło się moje dziecię

Ciekawe jak długo mi już je podbierała ;)

sobota, 30 czerwca 2012

Armagedonu ciąg dalszy

Z reguły staram się nie narzekać, ale dziś muszę.
Muszę, ponieważ dziś trzeci dzień z taką pobudką, ale dziś Ewa przeszła samą siebie, bo obudziła się o 4.00 i pierwszą drzemkę uskuteczniła dopiero po 12.00. Na dworze skwar. Wyszliśmy na spacer dopiero koło 16.00. Trzy godziny na dworze, myślałam, że Młoda padnie jak kafka, ale gdzie tam. Zasnęła dopiero przed chwilą. Aż się boję nocy.

EDIT (1.07)
Niepotrzebnie bałam się nocy, Ewa przespała calusieńką, bez pobudki i wstała o 7.30  :D Oby tak zostało już ;)

piątek, 29 czerwca 2012

Help

Wczoraj, godz. 4.30 słyszę w niani: "mamamamama" Młoda nie śpi. Człapię więc do jej pokoju i podejmuję wyzwanie. Przez godzinę próbuję ją uśpic. Młoda oczywiscie tuli się i przymyka oczka, ale każda moja próba wyjścia z jej pokoju kończy się płaczem i żalosnym wołaniem "mamamamama" O 5.30 schodzimy do kuchni, parzę sobie kawę, rozkładam się z Młodą na podłodze i układamy piramidkę (hit ostatnich dni)

Dziś 4.40 - dwa słowa - deja vu.

Chyba padnę. W kazdym oku mam tonę piachu, łeb mi sam leci na kolana. Niby teraz spi, ale co mi z tego jak mam milion dwiescie innych rzeczy do zrobienia na juz? Pociesz mnie myśl, że jeszcze 12 godzin i pójdę spać. Może.

środa, 27 czerwca 2012

Polityka prorodzinna

Ależ się dziś wkurzyłam z rana. Mam dwoje dzieci w wieku szkolnym. Po wakacjach jedno pójdzie do 5 klasy a drugie do 4. Do dziś łudziłam się, że córa przejmie podręczniki po bracie, ten na szkolnym kiermaszu odkupi dla siebie podręcznki, od starszych kolegów a ja tylko dokupię obojgu ćwiczenia.

Nic z tych rzeczy!!! No szlag mnie trafi. Jak to mozliwe że co roku zmienia się program?? Co roku wymagane są nowe podręczniki, a jedne od drugich różnią się naprzykład tym że obrazek ze strony 45 znajduje się na stronie 52, a w tekscie zamiast Ala jest Ola. Aaaaaaaaaa!!!!!! Przykłady nie są z książek wzięte, ale obrazują zmiany w podręczniku i oczywiście MUSZĘ kupić nowy zestaw. Ale ale to nie wszystko. Syn odkupi podręczniki od kolegów ze starszych klas, ale juz ich nie sprzeda (podobno nawet na allegro, bo MEN ma je zupełnie wycofać w przyszłym roku. Pytam więc DLACZEGO???? Czy są złe???? Jeśli tak, dlaczego mój syn ma się uczyć ze złych podręczników?????
Dla córy muszę zakupić cały komplet nowych książek, ale za rok też ich nie sprzedamy, bo już wiadomo że będą inne...

%$^&(@#$ mać. Czy to jest właśnie polityka prorodzinna w tym kraju?? Czy ten tysiak becikowego ma się jakoś rozmnażać, pęczkować? Może są jakieś wysokooprocentowane lokaty dla rodziców, gdzie ten tysiak rośnie wprost proporcjonalnie do wzrostu dziecka. Ręce mi opadają.

Wydaje mi się że polityka prorodzinna powinna polegać na czymś zupełnie innym, a tymczasem w naszym kochany kraju, ludziom którzy ją wcielają w życie przyświeca tylko jedno motto "Idźcie i rozmnażajcie się, a my wam zabierzemy ile tylko się da."

Fuck.

wtorek, 26 czerwca 2012

Matrix

Ja chyba nie żyję w realnym świecie, to nie jest możliwe. Myślę, że wrzucono mnie na chwilę w jakiś matrix albo coś podobnego, za dużo dziwnych rzeczy dzieje się dookoła mnie.

Dziś na przykład jadę sobie spokojnie na przedobozowe spotkanie rodziców. Skręcam w lewo i zdziwiłam się bo na moim pasie stało tico albo coś ticopodobnego. Z wrażenia nawet nie wiem co to był za samochód. Stało na lewym pasie, bo kierowca chciał skręcić w lewo. Najpierw się wkurzyła, już miałam zwymyślać kierowcę, ale zobaczyłam kto jedzie tym autem. Za kierownicą siedział pan mocno po 70, obok kolega (zapewne jeszcze z lat szkolnych) a z tyłu dwie panie w tym samy wieku. Panowie w czapeczkach z daszkiem. WSZYSCY mieli w buziach LIZAKI!!! Jak to zobaczyłam to parsknęłam śmiechem i gdyby nie fakt, że stałam na srodku skrzyżowania, to poprostu zrobiłabym im zdjęcie.

:D

Co poza tym?
Ewa odkryła moc magicznego słowa "DAJ". Co chwilę łapka coś pokazuje i dziubol woła "daaaa" a czasem nawet "daaaaj". :D

sobota, 23 czerwca 2012

Różnica pokolenia

- Aga ogarnij naczynia - mąż wydał dyspozycje po obiedzie.
Córa pobiegła do kuchni, niemal w podskokach. Po chwili słyszę, że leci woda z kranu.
- Agula, ty to zmywasz? - spytałam
- Tak
- Daj spokój, wrzuć wszystko do zmywarki
- Mama, ale ja dam radę. Umyję wszystko dokładnie.
- Wiem, ale mimo to prosz e żebyś wrzuciła brudy do zmywarki.

Posłuchała. Po chwili przychodzi i pyta:
- A patelnię też do zmywarki?
- Nie, patelnie nie.
- A mogę ją umyć?
- A dasz radę?
- Dam.
- No to myj.

Córa odwróciła się na pięcie i pobiegła do kuchni a ja usłyszałam tylko "yessssssssssss"

Dziwna jakaś ta moja córa, dla mnie zmywanie zawsze było karą ;-)

niedziela, 17 czerwca 2012

Gwara

Wracam z dzieciakami ze spaceru. Aga już słania się na nogach z gorąca. Stoi pod drzwiami i marzy by jak najszybciej znaleść się w domu. Nagle mówi:
 - Słońce, słonce zrzuć mi sfeloki, czyli drabinę.
 - Co ci ma zrzucić? - spytałam
 - Sfeloki
 - To w gwarze cieszyńskiej jest?
Tu córa moja parsknęła śmiechem:
 - Mamo, swe loki, włosy znaczy

Zdecydowanie mam za mało spania :)))

czwartek, 14 czerwca 2012

Bajka

Dziś będzie bajka, o tym jak wróżka dała dupy a matka czarodziejka sytuację ratować musiała :)

Pewnego środowego popołudnia, pena 9letnia dziewczynka poszła ze swoją mamą do dentysty. Pani dentystka okazała się wyjątkową ..., bardzo nieczułą osobą i władowła dziewczynce zastrzyk ze znieczuleniem tak, ze ta aż się popłakała. I choć powód wizyty u dentysty był błahy, to wszystko skończyło się wielką niechęcią do leczenia zębów. Pani dentystka wyciągnęła dziewczynce zaklinowanego mleczaka i dała jej go na pamiątkę.
Wszyscy wiemy co należy zrobić z mleczakiem, który właśnie został wyjęty z paszczęki. Należy włożyć go pod poduszkę i tak też owa 9latka uczyniła. I choć środowe popołudnie do przyjemnych nie należało, prawdziwy dramat zaczął się w czwartkowy poranek.

 - Mamooooooo - wołała dziewczynka - nie ma zęba, ale nie ma też pieniążka. Mamooooo, wróżka zabrała mi zęba i nie dała pieniążka, mamooooooo

Tu matka nie wiedzieć czemu palnęła się w łepetynę.
 - Mamo - 9latka spojrzała matce w oczy - czy ty masz jakiś kontakt z tą wróżką?
 - Mam - opowiedziała matka patrząc córce w oczy - mailowy... (oj będzie się kiedyś ta matka w piekle smażyc, będzie)
 - A mogłabyś napisać do tej wróżki? Wiesz, ten zastrzyk naprawdę bolał, a ona zabrała zęba i nic za to nie dała, tak sie nie robi...

No nie robi się. I matka bohaterka ratować sytuację musi teraz. I nadzieję ma ogromną, że wróżka jednak zlituje się nad pewną 9letnią dziewczynką i za jej cierpienia złocisza podrzuci.

Koniec.

środa, 13 czerwca 2012

W telegraficznym skrócie

Kupiłam maszynę i szyję :) Ja! Ja, osoba wyrzucająca skarpety z powodu dziury. Ja, osoba nie potrafiąca przyszyć guzika. Ja. I wiecie co? Podoba mi się. Naprawdę. Na razie nadaję drugie życie za małym ciuchom Ewy i nawet widać co autor miał na myśli :D Póki co nie moge  pokazać co wyszło mi spod igły, bo to są niespodzianki dla pewnych maluszków i niebawem pojadą w świat, ale kiedy dostanę informację że zostały zaadoptowane, wtedy się pochwalę :D

A poza tym.

Młoda coraz śmielej próbuje chodzić, dziś ćwiczyła samodzielne stawanie. Nie ma, glizda, odwagi puścić się i pójść sobie. Robi 3-4 kroki i szuka czegoś czego mogłaby się złapać. Mam nadzieję, ze lada moment zacznie sama biegać :)

Starsi odliczają już do wakacji, ja z resztą razem z nimi ;) .

Też już chciałabym wakacje. Bardzo.

sobota, 9 czerwca 2012

Mizianie

Poszłam z dziewczynkami na zakupy. W sklepie mijała nas pewna pani. Już z daleka uśmiechała się do Ewy. Kiedy się mijałyśmy, wyciągnęła rękę w kierunku buzi Ewci. Odruchowo pociągnęłam wózek do siebie i łapa paniusi nie spotkała się z policzkiem mojej córy.
 - Co pani taka nerwowa? - zagadnęła pani
 - Ja?? - szczerze się zdziwiłam
 - Chciałam tylko pomiziać pani córeczkę po policzku, bo taka jest śliczna...
 - Pani też jest niezwykłej urody - odpowiedziałam szybko - mogę też panią pomiziać?

Poszła obrażona. Dlaczego? Przecież właśnie powiedziałam jej komplement.

A na poważniem szlag mnie trafia kiedy spotykam "miziaczy" na swojej drodze. Niech idą do zoologicznego miziać króliczki i odwalą się od mojej córki.

piątek, 8 czerwca 2012

Zakupy

 Aga spytała czy może iść na lody. Wykorzystałam więc okazję i poprosiłam by kupiła jeden duży kubek śmietany 12%, albo dwa małe.
Poszła. Po chwili wróciła szczęśliwa z lodem w łapce i małą śmietaną 18%
 - Aga, o co cię prosiłam?
 - O śmietanę
 - Dobrze, a o jaką śmietanę cię prosiłam?
 - 20% ale nie było takich - zaczęła sie bronić
 - Dwunasto, kochanie, dwunasto procentową
 - aaaaaaa-haaaaaa
 - A ile miałas jej kupić
 - Duży kubek?
 - mhm
 - mam iść jeszcze raz?
 - mhm. Tylko teraz kup mały kubek, dobrze?

Normalnie nie czepiałabym się tych procentów gdyby przyniosla odpowiednią ilość. Nic to, Aga poszła. Po chwili wróciła z "dwunastką" w dużym kubku.

Pocieszcie mnie, że wszystkie 9latki tak mają, że z tego się wyrasta, że za chwilę ona zacznie kumać co sie do niej mówi. Poprostu.

Pomarzyc dobra rzecz.

Od wczoraj słomiana jestem. Małż tydzień spędza w Szwecji. Dziś rano zadzwonił i z "troską" w głosie zaszczebiotał mi do słuchwki:
 - Jak nocka?
 - Dooobrze - odpowiedziałam mniej entuzjastycznie
 - A jak dzis samopoczucie?
 - Dobrze
 - No widzisz, kochanie, wystarczy że tylko wyjadę i Ewa od razu lepiej śpi a ty lepiej się czujesz.

Normalnie jak wróci kopne mu w dupę. Co miałam mu powiedzieć? Wstawałam w nocy 8 razy, jestem nieprzytomna do granic możliwość, na głowie mam 3 dzieci i psa, i nie wiem jakim cudem całe to towarzystwo ogarnę. Kochanie wracaj... To miałam mu powiedzieć? Ale kiedyś się "zemszczę". Tylko się odgrażam od paru lat, ale kiedyś to zrobię, naprawdę. Spakuję się i wyjadę na tydzień. Sama. Daleko. I zadzwonię rano jak sobie radzą i co dobrego sobie robią na śniadanko. Spytam tak z głosem pełnym troski i niekłamaną radością, że jestem daleko od tego wszystkiego.

Cuda

22.40 - Ewa obudziłą się z płaczem. Pobiegłam więc do niej a w biegu zerknęłam na drzwi starszej córy. Wciąż miała zapalone światło. Ogarnęłam Ewulę i po cichu weszłam do Agi, by zasugerować, że o to raczej nie jest odpowiednia pora na czytanie książek. Ta jednak spała. W poprzek łóżka, z głową opartą na misiu gigancie, z nogami w powietrzu smętnie zwisającymi z łóżka. Nie mam na tyle siły żeby ją podnieść i przełożyć - zostawiłam więc. Zabrałam z poduchy książkę, zegarek i komórkę, zgasiłam światło i poszłam spać.

O 7.40 wstała Agniecha.
 - Mycha zasnęłaś nad książką wczoraj, przy zapalonym świetle :)
 - Wiem, wiem - odpowiedziało mi dziecko - zorientowałam się koło 2. Obudziłam się i zgasiłam światło, i poszłam dalej spać.

Taaaa.

środa, 6 czerwca 2012

Mistrz ciętej riposty

Aga tłumaczyła dziś Ewie jak ważna jest głoska A w języku polskim. Było między innymi o tym, że żeńskie imiona się kończą na tą głoskę, że imię Agnieszka zaczyna sie na A, że w słowie DAJ (tak ważnym dla dziecka) też jest ta głoska. Wywód trwał dobrych 10 minut, a Ewa o dziwo grzecznie siedziała i słuchała monologu siostry. W końcu Aga mówi:

 - Sama widzisz Ewciu, musisz ładnie mówić "AAAA" bo bez tego ani rusz. Powiedz AAAA
 - Nie - rzuciła krótko Ewa i poczłapała do swoich zabawek

:) Nie będzie lekko. Asertywność wyssała z mlekiem chyba :D

niedziela, 27 maja 2012

Pozytywnie :)

Wieści mam, tralalala.

Zdjecie jednak do mnie dotarło, autograf machnięty flamastrem, mmmm :D Nie będę się rozpisywać, kto wie co i jak to wie ;) Przez 3 dni "chodziłam" 30 cm nad ziemią ze szczęścia :D

A teraz uwaga, nius. Moje najmłodsze dziecię tez chodzi :D
W wieku 10 miesięcy i 5 dni postanowiła ruszyc w swiat :))))
Proszę bardzo, podziwiać można tu :D

poniedziałek, 21 maja 2012

Dobra passa konkursowa

Ostatnio mam nową pasję. Nałogowo wręcz biorę udział w konkursach :D
W maju wygrałam na przykład 3 bilety do cyrku :D, książkę i chyba autograf G. Chyba, bo o ile pytanie po francusku zrozumiałam, odpowiedź skleciłam i wysłałam o tyle za cholere nie wiem czy dobrze zrozumiałam, że to właśnie ja wygrałam, hahahaha No nic, wysłałam maila z danymi do wysyłki i czekam, a nuż widelec... ;)

I żeby nie było.... 4 kolejne konkursy w toku ;)

wtorek, 24 kwietnia 2012

Pobaw się ze mną mamo ...

Aga od kilku dni molestowała mnie o zagadki. Z racji jelitówki trzymałam ją na dystans. Dziś już mi lepiej, więc się przyczłapała, wręczyła mi książkę i kazała czytać zagadki.
Czytam więc. Było o pokrzywie, Mikołaju, rękawiczkach, aż doszłam do ODKURZACZA.

Zagadka brzmi tak:

"warczący brzuchacz po domu krąży
przed przyjściem gości posprzątać zdąży"

Skończyłam czytać i spojrzałam na Młodą, a pijawa szelmowski uśmiech ma na twarzy...

 - Agaa - zaczęłam ostrzegawczo - dobrze się zastanów co odpowiesz
 - No bo ja się właśnie zastanawiam... ty czy tata?

Jak zdołować się z rana?

Wystarczy uświadomić sobie, że za 5 lat bedzie się miało 40 na karku...

Do moich urodzin jeszcze ciut zostało, na codzień o tym nie myślę, a dzis jakoś mysli same poszły w tym kierunku...

Jak kuźwa czterdziestkę?? Już za 5 lat?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Niespodziewanie

Młoda gorączkuje, ogólny marud ją dopadł. Przez moment ładnie się bawiła, wziełam więc aparat, żeby porobić zdjęcia i ponagrywać filmiki. Ewa zainteresowała się aparatem i jakby nigdy nic SAMA WSTAŁA i ZROBIŁA DWA KROKI!!!

No szok normalnie :D

niedziela, 22 kwietnia 2012

Zaraza

Dopadła nas jelitówka. Trzy dni temu cierpiał mąż, od wczoraj ja a dziś do nas dołączyła Ewa. Bosko.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Edit

Uprzejmie donoszę, że z trawy (zamieszczonej w poście poniżej) zaczyna wyrastać koperek. Nie miałam pojęcia że to to tak własnie rośnie... Dziecko z miasta.... ;)

piątek, 13 kwietnia 2012

W moim ogródeczku....

Nie może byc normalnie choć raz? Ale od początku...

Zamarzył mi się koperek na wyciągnięcie ręki, zawsze kiedy najdzie mnie ochota. Zamarzyła mi się też zawsze swież, a natka pietruszki. Poszłam więc do sklepu, kupiłam nasiona i posiałam. W donicach. Na parapecie. W kuchni.

Pierwszy wykiełkował koperek. Mniam. Już widziałam ziemniaki z koperkiem na obiad. Rośnie jak najęty, jakby się szaleju najadł, tylko.... No właśnie, czy tak wygląda koperek?


Zdjęcie na opakowaniu przedstawiało taki raczej normalny koper, taki sklepowy... Ten nawet za bardzo nie pachnie.

Pietrucha też już kiełkuje, jest jeszcze maleńka i już mam do niej "ale" Powinna być strzępiasta, a jest taka:


Ta przynajmniej pachnie jak pietrucha, kiedy ją roztarłam w palcach. Daje jej jeszcze czas, w końcu to maleństwo, może się jeszcze postrzępi.

Tylko co z tym koperkiem?

wtorek, 3 kwietnia 2012

Dziecięca samodzielność

Ewa odkryła COŚ. Od wczoraj zakumała, ze nie jest do mnie przywiązana, że może sie poruszać i iść gdzie chce. I chodzi, a raczej raczkuje. A ja za nią.
Nie należę do rodziców przewrazliwionych, a moze to kwestia tego, że to już moje trzecie i ruszam za Młodą dopiero kiedy długo jej nie widzę, albo też nagle przestaję ją słyszeć. Więc dziecię moje zwiedza. Samo.

Czasem trzeba interweniować, a moja reakcja jest zbyt późna. Wtedy trzeba przejść do czynów i wyciągnąć pedigree z 8miesięcznego pysia. Wczoraj dopadłam Młodą, kiedy ta z namaszczeniem wylizywała surowego ziemniaka :/, a dziś dla odmiany dopadła łupiny z cebuli...

Najbardziej nieszczęśliwy jest pies. Dotychczasowy pan podłogi. Do tej pory wszystko co na podłodze było jego. Teraz - niekoniecznie. Dziś na przykład walka toczyła się o piętkę z chleba. Zdeterminowany czworonóg najzwyczajniej w swiecie zabrał chlebiszcze Młodej z ręki i poszedł. Myli się ten, kto sądzi ze akcja skończyła się płaczem. Nieeeee, Młoda ruszyła za psem z zawziętą miną. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam, żeby pies jadł tak szybko chleb i to w dodatku w biegu.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Święta, święta

Idą święta :D Okna wyczyszczona na błysk. W tym roku to zasługa firmy sprzątającej. Nie powiem... Fajnie bawić się z córką i patrzeć jak okna jaśnieją z minuty na minutę ;) Same w dodatku ;)

Dziś zamierzam piec kruche ciastka, taka namiastka mazurka (którego nie cierpię za jego słodkość). Pomysł mam na nie. Ciekawe jak z wykonaniem ;)

W srodę wieczorem stworzymy z dziećmi barana. Z ciasta jogurtowego, obowiązkowo. Trzeba go potem przecież zjeść ;) Do tego znalazłam w necie zdjęcie słodkich gniazdek z jajeczkami i też zamierzam je w tym roku uskutecznić.

A dupsko rośnie ;)

niedziela, 1 kwietnia 2012

Wiosna

Rzeżucha kiełkuje, koperek i pietrucha wysiane w donicach. W nosie mam więc śniegi, gwiżdże na wiatry i olewam niskie temperatury. U nas już jest wiosna! I zdania nie zmienię. O!

niedziela, 25 marca 2012

Spacerkowo

Młoda ma w wózku grającą zabawkę. Między innymi wyśpiewuje piosenki o kolorach. Po angielsku.
Jedna z piosenek zaczyna się słowami "Hello, orange butterfly" Mój mąż wybitny anglista, zrozumiał swoje a potem podśpiewywał "Hello, orange fucking fly"

Złote rady

Przy śniadaniu wywiązała się dziś taka oto rozmowa:

(...)
 - Bo tata mówi, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia - od tego zdania Agnieszki wszystko się zaczęło
 - I mogę powiedzieć więcej - dodał małż. Sniadanie zjedz sam, obiad z dala od przyjaciół a kolację po kryjomu, bo inaczej obiadem będziesz musiał podzielić się z przyjacółmi a kolację oddać wrogowi.

niedziela, 18 marca 2012

Polska być trudny language.

Kupiłam wczoraj Frugo. Agniecha przegląda etykietę. Widzi napis "No to frugo".
 - Mamo, co to znaczy "noł tu frugoł"?

Moja anglistka :D

czwartek, 15 marca 2012

Piękne

Znalezione na demotach

Misz Masz

Trochę się podziało u nas ostatnio.

Po pierwsze primo spadłam ze schodów. Z Ewą na rękach, bo po co samemu? Na szczęście młodej się podobało, a mnie boli jedynie kolano i ścięgno achillesa.

Po drugie primo, młoda ma dwa zęby. Ponieważ jest to moje dziecko nie mogą jej rosnąć w normalnej kolejności i na dzień dzisiejszy wygląda tak:


Po trzecie primo, reanimowałam przedwczoraj ususzone rośliny. Pół roku  nie były podlewane i podlałam je tylko po to zeby z czystym sumieniem wyrzucic suszki. Patrze dzis, a one odżyły i mają się dobrze, nawet bardzo dobrze bym powiedziała.


A na marginesie, pomysł mam na książkę. Chęci mam na pisanie. Materiał gromadzę tylko z czasem kiepsko ociupinkę.

piątek, 2 marca 2012

Czy to już dojrzewanie?


Wieczorem zastałam córkę oglądającą tv, w takiej oto pozycji


 - Aga, co robisz? - spytałam
 - Ćwiczę
Chwilę się zamyśliłam...
 - To jakieś specjalne ćwiczenie?
 - Tak
 - Ma ci w czymś pomóc?
 - Tak. Jak będę tak ćwiczyć to będę się budziła o północy.
 - A dlaczego chcesz budzić się o północy?
 - Żeby nie mieć hormonów.

Przerosło mnie to.

wtorek, 28 lutego 2012

... I wszystko na marne...

Trzy miesiące próśb, Dwa miesiące przygotowywań i jeden miesiąc intensywnych ćwiczeń.
Wszystko na marne.

Ewa spojrzała dziś na ojca swego i powiedziała najsłodziej jak tylko się da: "tata" Nie był to niestety przypadek, jak wmawiałam pękającemu z dumy mężowi, bo młoda powtórzyła swoje "tata" jeszcze kilka razy, za każdym razem patrząc we właściwym kierunku i okraszając wszystko jednozębnym uśmiechem. (Tak, mamy jednego zębola :) )

 - Nie martw się kochanie, napewno lada dzień, a może i lada chwila powie "mama" - pocieszał mnie mąż
 - Ewunia, powiedz mama... - poprosiłam
 - Pfffffffff - standardowo odpowiedziało moje dziecię.

Taaaaaak..



niedziela, 19 lutego 2012

Więc

21.00 - Odliczm. Jeszcze pół godz i młodzi idą do swoich pokoi. Jakoś nie lubię odpadać przed nimi. Czekam więc.
21.40 - Znajduję Bingo na fajsbook'u
22.00 - przepadam
22.30 - jeszcze tylko raz
23.30 - O matko! To już ta godzina? No to wiem skąd ta tona piasku w każdym oku. Męska decyzja - idę spać
23.45 - mąż strzela focha, bo odpadam a on pilnie musi omówić sprawę telefonu komórkowego.
00.30 - Ewa woła
00.40 - Przykładam głowę do poduszki. Zasypiam.
2.30 - Ewa woła
3.00 - Przykładam głowę do poduszki
4.30 - W końcu zasypiam
5.30 - Ewa zarządza koniec spania
6.30 - Strzelam focha, mąż nie chce omawiać komórki...

piątek, 17 lutego 2012

Lista zakupów

Dorwałam listę zakupów mojego męża. Jednym z punktów był:

"pasek do spodni, ale nie pedalski i nie farmerski"

:D

Zawody

Zostały nam z wczoraj 4 pączki.
 - Mogę zabrać do szkoły 2 pączki? - spytała Aga
 - Pewnie. Sama je zjesz?
 - Nie.Urządzę zawody. Ja "fał es"Natalka
 - "fał es"?
 - No, contra... co ty mama, nie wiesz?

czwartek, 16 lutego 2012

Z życia kury

 - Mamo, kupisz jutro pączki?
 - Pewnie - odpowiedziałam pełna optymizmu. Wczoraj.
Tymczasem rano zobaczyłam w oknie to:


Zasypało nas. Spadło dobre pół metra śniegu. Na podjeździe brnę w białym g... po kolana.
O spacerze z wózkiem mogę zapomnieć, bez wózka też. Sanek nie posiadamy, z resztą Młoda i tak nie wysiedzi.

Co w takiej sytuacji robi kura domowa?
Piecze drożdżówki.

Voila.





środa, 15 lutego 2012

"Czułostki"

 - Zrobisz mi herbatę? - zagadał mąż
 - Rączki ci urwało? - odpowiedziałam natychmiast
 - No, przy samych jajach.
Spojrzałam krytycznie.
 - Jak przy jajach to jeszcze kikutki ci zostały
 - Co z tego, jak oba lewe?

:)

Walka

Była już o ogień, u nas w domu jest o czystość. Największa walka toczy się z Najmłodszą.
Po każdym posiłku Młoda jest nie tylko do umycia (to akurat jest normalne) ale i do przebrania.
Zaopatrzyłam się więc w śliniaki - fartuszki.
Dzis posadziłam Młodą w jej foteliku, założyłam jej śliniak, zapiełam i z błyskiem w oku przystąpiłam do karmienia.

3 pierwsze łyżeczki - pełny sukces.
Przy 4 łyżeczce Młoda kichnęła. Na mnie. Hmmm.
Spodobało jej się to na tyle że przy kilku kolejnych specjalnie prychała, ciesząc się że jej obiad ląduje wprost na mnie. Potem razem z jedzeniem przeżuła szelki, standartowo zaswędziało ją oko i przejechała łapką od brody po czoło zostawiając za sobą jakże trwały ślad.

Jedną z kolejnych porcji przejęła ładując paluchy wprost w zawartość łyżeczki, potem to roztarła w palcach i wtarła część w spodnie a część we włosy. Swoje.
 Na koniec zdjęła skarpetę i zanim zareagowałam ta wylądowała w buzi.

Ogarnęłam wzrokiem plac boju i zarządziłam mycie. Puściłam wodę z kranu, posadziłam Młodą na swoim kolanie i zanim podwinelam jej rekaw w jednej ręcę, druga szczelnie zatkała wylot wody. W sekundzie obie byłyśmy mokre.

Tak, przegrałam. Wiem.


czwartek, 9 lutego 2012

Polityczna herbatka

Podczas szykowania obiadu słyszę z pokoju dobiegającą rozmowę. Zainteresowałam się bardziej, kiedy usłyszałam "akt oskarżenia", "sojusz", "umowa ACTA" i jeszcze kilka tego typu.
Wchodzę do pokoju i widzę jak Aga bawi się z Ewą w przyjęcie. Misie porozkładane przed dziewczynkami, przed każdym stoi kubeczek. Między gośćmi toczą się poważne rozmowy.

 - W co się bawicie? - spytałam
 - W przyjęcie - odpowiedziala mi Aga.
 - Kim są goście?
 - To jest Kaczyński (żółty pluszowy kaczorek), to pani Wesołowska (klaun), to Janusz Palikot (lew, niestety nie mamy kota), Komorowski (telefon) i Anna Mucha (pszczoła).

Padłam :D


Ps.
Na zdjeciu Ewa wcina Komorowskiego. Kaczyński leży na Musze ;)  Aga mi właśnie wytłumaczyła, że przeoczyłam jeszcze jednego gościa. W tle widać Macierewicza (ośmiornica).

 - A co ma wspólnego Macierewicz z ośmiornicą? - spytałam
 - Ośmiornica ma "maćki"

:D

wtorek, 7 lutego 2012

Krew z krwi?

 - Sebek jest 21.30. Dobranoc. - delikatnie daję znać synowi że czas najwyższy żeby dał wolne starym ;)
 - Mamo, jeszcze raz zagram
 - Dobranoc - stoję nad nim jak kat.
 - Mamoooo - jeszcze próbuje
 - Dobranoc - stanowczo trwam przy swoim.
Pierwsza bitwa wygrana, Młody odszedł od kompa. Idę za nim. Jak cień. Młody przystaje przy tacie swoim, odwraca się i sprawdza czy stoję za nim. Stoję.
 - Tylko się przytulę...
Wiedźmą nie jestem. Czekam aż się przytuli, ale tulenie trwa zdecydowanie za długo. Wiedźma ze mnie wychodzi.
 - Sebastian, dobranoc.
 - Tato, a w co grasz? - ten zdaje się mnie nie widzieć, nie słyszeć. Sprawdzam, ale nie jestem przezroczysta.
 - Synu - zaczynam - DO-BRA-NOC. - ciągle spokojnie acz już z naciskiem wycedziłam przez zęby.
 - Dobra idę - odpowiedziało mi w końcu dziecię me najstarsze
 - Masz szczęście, bo jakbym musiała jeszcze raz powtórzyc "dobranoc" to nakopałabym ci do dupy... - rzuciłam synowi na pożegnanie :D
Synuś mój grzecznie zawlókł swoje ciało na piętro i rzucił od niechcenia:
 - Dobranoc mamusiu...
 - Dobranoc - odpowiedziałam machinalnie a z góry dobiegł diabelski chichot, a zaraz potem stukot zamykanych drzwi.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Jesteś niewidomy, to siadaj na rower i w drogę :)

Myślałam, że mam sporą wyobraźnię. Myślałam, że potrafię wiele zrozumieć, ale jest jedna rzecz, obok której nie potrafię przejść obojętnie. Ilekroć ją mijam, zachodzę w głowę CO TO JEST?

Dziś zrobiłam zdjęcie, proszę bardzo.



Tablica ta stoi sobie w Ustroniu przy bulwarze nad Wisłą. Dziennie przechodzi tam mnóstwo ludzi, ciekawe czy ktoś się nią zainteresował, czy ktoś pomyślał nad jej sensem.

Wspominałam, że mam bujną wyobraźnię. Ja naprawdę jestem w stanie wyobrazić sobie niewidomego na rowerze, ale jak do cholery ten niewidomy miałby skorzystać z tej mapy? Dodam, że jest zwykła metalowa tablica, zero elektroniki.

Może znajdzie sie ktoś kto wyjaśni mi ten fenomen?

sobota, 28 stycznia 2012

Strategia

Ja juz nie wiem... Czy jest możliwe, żeby sie spakować na wyjazd, zamknać za sobą drzwi a po powrocie wejść do posprzątanego domu? Czy ktoś tak potrafi?

Wstyd się przyznać, ale nie my. Niezależnie od tego na jak długo jedziemy, niezależnie od tego ile osób wyjeżdża, dom za każdym razem wygląda jak po przejściu tornada, huraganu i tsunami razem.

Pół biedy jak jedzie tylko część z nas, wtedy jest szansa* na powrót do porządku. Kiedy jedziemy razem - zapomnij. Po powrocie czeka Sodomja i Gomorja (jak mawia moja babcia).

Próbowaliśmy już kilku wariantów. Raz nawet się prawie prawie udało, ale na końcu i tak zostało jak zwykle.

Też tak macie? Nie? Podzielcie się strategią.

*W zależności kto z nas wyjeżdża (ja czy Szanowny) szanse na powrót do porządku są mniejsze lub większe ;)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Bez granic

Od jakiegoś czasu obijam sie o ludzi i ich głupotę. Oj tak, głupota może być namacalna. Oto przykłady:

1.
Na każdym parkingu jest takie miejsce (conajmniej jedno) które łączy ów parking z inną strefą. Miejsce to potocznie nazywamy przejściem. Większość kierowców wie, że tego miejsca nie zastawia sie samochodem, ale nie wszyscy.
Pojechaliśmy ostatnio na narty. Ewutek w wózku. Robiliśmy z mężem zmiany przy wózku. Kiedy Młoda miała dość ruszyliśmy do samochodu. W momencie, kiedy podchodziliśmy do owego przejścia, podjechał tam samochód i zaparkował.
Z samochodu wysiadła pani i widząc mnie z wózkiem zainteresowała się czy przejadę. Miło z jej strony w sumie. Jednak grzecznie napomknęłam, że w tym miejscu to raczej nie powinno się parkować, bo przecież to przejście jest. I co pani na to?
"ALE TU NIE MA ZAKAZU!"
No kuźwa nie ma. Na wjeździe też nie było, mogła tam zaparkować.

2.
Kolejny przykład z hipermarketu Auchan Żory. W drodze do Katowic postanowiliśmy zrobić szybkie zakupy. Naprawdę szybkie, bo czasu niewiele, a i produktów dosłownie sztuk kilka.
Wpadliśmy więc do sklepu, w koszu - wózku wylądował papier toaletowy, woda mineralna i pieluchy.
Była godzina 10. Na cały Auchan byłycvzynne dosłownie 3 kasy, słownie TRZY. Mimo, że w sklepie niewielu klientów, to jednak przy tych kasach ogonki były. Dojrzeliśmy kasy samoobsługowe. Zasuwamy więc do nich, a tu ochrona nas dopada:
 - Przepraszam, ale te kasy są do 5 artykułów
Szybko przeliczyłam co mam w koszu
 - Świetnie, łapiemy się - odpowiedziałam i prę dalej, jednak ochroniarz był nieugięty:
 - Ale z tych kas można korzystać jedynie jeśli towar jest w koszyku a nie w wózku

No i zabił mnie.
Ale dlaczego? Nikt nie potrafił nam wyjaśnić. Efekt taki, że zostawiliśmy wózek z zakupami i pognaliśmy wścielki do Katowic.

3.
Z Katowic musieliśmy jechać do Zabrza. Tam też weszliśmy do Reala. Zapakowaliśmy do kosza to co wyżej i jeszcze kilka innych produktów, między innymi pokrojony i zapakowany ser.
Wczoraj robiłam pizzę i otwarłam ów ser. Jakie byo moje zdziwienie, kiedy pod kilkoma plastrami sera królewskiego znalazłam inny bliżej nieokreślony ser. Mało tego spodni ser był raczej dawno po terminie przydatności, o czym świadczyły mało apetyczne przebarwienia.
To mnie wkurzyło na maxa.

4.
Perełka  sprzed 3 dni.
Oto główna strona Onetu:


środa, 18 stycznia 2012

Szczepienie

Byłam dzis z Młodą na szczepieniu. Pchałam wózek przez zaspy i cała dygotałam na myśl krwawej jatki i rozdzierającego serce krzyku, jaki niechybnie nas czekał. Młoda bowiem weszła w okres "nie lubię cię, jeśli nie jesteś moją mamą". Jedno spojrzenie na nią kończy się płaczem, a tu jeszcze czeka ją kłucie.
Tak więc zanim doszłam do przychodni już byłam zlana potem.

Rozbieram Młodą w poczekalni, podeszła do nas pielęgniarka. Zaczyna nawijkę do Młodej, ja zamarłam, a Młoda taaaaaki uśmiech i odpowiada w swoim narzeczu.
O_O

W gabinecie wcale nie było gorzej.
Młoda czuła się jak u siebie. Lekarka cały czas musiała pilnować stetoskopu, bo Młoda postawiła sobie za punkt honoru wyrwać słuchawki z uszu lekarskich i zjeść je w całości.

Potem nadeszło najgorsze. Ja spociłam się po raz kolejny na samą myśl, a Młoda bacznie obserwowała poczynania pielęgniarki. Z otwartą buźką patrzyła jak pielęgniarka odpakowuje strzykawkę, jak naciąga czegoś z małej buteleczki a potem jak wstrzykuje to Młodej w udo.

Kiedy pielęgniarka wyjęła igłę z nóżki Ewy, obie spojrzałyśmy na siebie trochę zdziwione brakiem jakiejkolwiek reacji u Młodej, potem spojrzałyśmy na Młodą, a ta zrobiła mniej więcej tak:


Po czym zaczęła rechotac w najlepsze.

Mój mały zuszek :)

niedziela, 15 stycznia 2012

Ser

Na spacerze małż prosi mnie, żebym zrobiła dziś pizzę na kolację.
 - Tata, ale nie ma sera - wtrąciła się Aga
 - Jak to nie ma? - zdziwił się mąż - Przecież rano był
 - Ale ja wyrzuciłam - wyszczebiotała córa
 - Co zrobiłaś???? Dlaczego wyrzuciłaś??
 - Bo był spleśniały...
 - Córciu... on był dojrzewający....

Padłam :)

piątek, 13 stycznia 2012

Nie dla psa kiełbasa

Aga wzieła sobie z lodówki parówkę.
 - Mogę? - pyta gryząc już pierwszy kęs
Postanowiłam się ponabijać...
 - Możesz - odpowiadam - z lodówki wziełaś?
 - Tak - odpowiedziała z pełną buzią
 - A to ta, co pies nie chciał...
Agnieszka nie potrafiła przełknąć parówki i widzę że zaczyna ją zbierać na wymioty. Mąż też zauważył co się święci i mówi:
 - Aguś, jedz, mama żartuje. Przecież jak pies czegoś nie chce zjeść to nie wkładamy tego do lodówki.
Argumenty zadziałały, Aga nadal wcina parówkę, ale patrzy na mnie dziwnie, więc postanowiłam ją skołować maksymalnie:
 - Tata mówi prawdę, Myszko, nie wkładamy do lodówki. Staramy się wam dawać od razu.

Tak wiem jestem wredna :-D

czwartek, 12 stycznia 2012

Ma pani łom?

Przyszedł dziś gość wyregulować drzwi. Męczył się z nimi okrutnie. W końcu spytał mnie:
 - Ma pani łom?
 - słucham? - niedowierzałam własnym uszom
 - No łom, albo inną brechę
 - Niestety zostawiłam na ostatnim włamie...

niedziela, 1 stycznia 2012

Przepalona rura, czyli heca na 12 fajerwerków

 - Mamo, nie wystrzeliliśmy wczoraj wszystkich fajerwerków - uświadomiła mnie właśnie córa
 - Dlaczego?
 - Bo tacie się przepaliła rura


Kurtyna. :D