Od wczoraj słomiana jestem. Małż tydzień spędza w Szwecji. Dziś rano zadzwonił i z "troską" w głosie zaszczebiotał mi do słuchwki:
- Jak nocka?
- Dooobrze - odpowiedziałam mniej entuzjastycznie
- A jak dzis samopoczucie?
- Dobrze
- No widzisz, kochanie, wystarczy że tylko wyjadę i Ewa od razu lepiej śpi a ty lepiej się czujesz.
Normalnie jak wróci kopne mu w dupę. Co miałam mu powiedzieć? Wstawałam w nocy 8 razy, jestem nieprzytomna do granic możliwość, na głowie mam 3 dzieci i psa, i nie wiem jakim cudem całe to towarzystwo ogarnę. Kochanie wracaj... To miałam mu powiedzieć? Ale kiedyś się "zemszczę". Tylko się odgrażam od paru lat, ale kiedyś to zrobię, naprawdę. Spakuję się i wyjadę na tydzień. Sama. Daleko. I zadzwonię rano jak sobie radzą i co dobrego sobie robią na śniadanko. Spytam tak z głosem pełnym troski i niekłamaną radością, że jestem daleko od tego wszystkiego.
ja dlatego zawsze mówię prawdę :PP
OdpowiedzUsuńNo co ty?? Mam sie żalić?? O, nie nie....
OdpowiedzUsuńja się żalę :D przed urodzeniem Bruna sąsiadka mieszkająca pod nami powiedziała (wiekowa już), "pamiętaj, zawsze podkoloruj, ugotuj mu obiad, ale nie mów, że jesteś wypoczęta i chwal go, nawet jak przy dzieciach, coś źle zrobi" - no i to działa, powiem Ci.
OdpowiedzUsuńMyślisz? To może spróbuję, tylko nie wiem czy potrafię... :/
OdpowiedzUsuńjak już się przełamiesz, to pójdzie z górki ;)
OdpowiedzUsuńtylko nie przeginaj w drugą stronę ;) ale to Ci z pewnością nie grozi :))
OdpowiedzUsuń