Poszłam z dziewczynkami na zakupy. W sklepie mijała nas pewna pani. Już z daleka uśmiechała się do Ewy. Kiedy się mijałyśmy, wyciągnęła rękę w kierunku buzi Ewci. Odruchowo pociągnęłam wózek do siebie i łapa paniusi nie spotkała się z policzkiem mojej córy.
- Co pani taka nerwowa? - zagadnęła pani
- Ja?? - szczerze się zdziwiłam
- Chciałam tylko pomiziać pani córeczkę po policzku, bo taka jest śliczna...
- Pani też jest niezwykłej urody - odpowiedziałam szybko - mogę też panią pomiziać?
Poszła obrażona. Dlaczego? Przecież właśnie powiedziałam jej komplement.
A na poważniem szlag mnie trafia kiedy spotykam "miziaczy" na swojej drodze. Niech idą do zoologicznego miziać króliczki i odwalą się od mojej córki.
Ja tam na spacerze, na który zresztą nie chadzam, nie pozwalałbym obcym miziać nawet psa, tym bardziej dziecko po twarzy. Ludzie to zagadka :)
OdpowiedzUsuńi tu się z Tobą w 100% zgadzam! Super jej odpowiedziałaś :))
OdpowiedzUsuńI dobrze jej powiedziałaś! Ja też nie pozwalam na mizianie... A przy Majce wręcz głośno mówię, że obcych należy się bać.
OdpowiedzUsuńGłupia baba - nic innego mi na myśl nie przychodzi, aby opisać jej zachowanie :) A co to dziecko to jakaś maskotka? Kotek?
OdpowiedzUsuńNigdy nie ma pewności jakiego zwierza wcześniej miziali (i co miział sobie sam zwierz ;) i jaki bakteriologiczny zestaw mogą sprezentować...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.