piątek, 30 grudnia 2011

...

4 doby, tyle miałam sielanki. Przez całe święta Ewa była aniołem. Przesypiała całe noce (20.00 - 7.40), w dzień radosna jak skowronek, poprostu sielanka.

Skończyły się święta, skończyła się laba. W nocy z przedwczoraj na wczoraj wstawałam do Młodej - UWAGA - 16 razy. W dzień armagedon, młoda spać nie chce, jak już łaskawie się zdrzemnie to co 15-20 min wybudza się z wrzaskiem. Wogóle nie chciała spać wieczorem, w końcu padła ok. 23.00. Pobudki o 00.00, 1.00, 3.00, 4.00 i ostatnia 5.30, po której kategorycznie odmówiła dalszego spania.

Myślałam wczoraj ze może to ząbek, bo miałą do południa stan podgorączkowy, popołudniu pojawiła się na dziąsełku biała kropka, ale nie. Dziś zamiast upragnionej kreseczki na dziąsełku brak nawet owej kropy.

Tak więc reasumując. Młoda ma uruchomiła wielkiego maruda, ja jestem nieprzytomna do granic możliwości a uroku całej sytuacji dodaje fakt iż jestem przeziębiona.
Cud miód.

Ps. Znalazłam informację że dziecie między 22 a 26 tygodniem życia mogą urządzać takie jazdy. Luuuz, kamień z serca, jeszcze 3 tygodnie i będzie znów fajnie...

piątek, 23 grudnia 2011

SKS

Połamało mnie. Wlazł mi taki ból w okolice lewej nerki że chodzic nie umię, siedzieć nie umię, do d...
Jednym słowem dopadł mnie SKS - Starość Kurwa Starość

czwartek, 22 grudnia 2011

Złośliwość rzeczy martwych

Mam pralnię. Małą kanciapę na końcu domu. Zaglądam tam tylko ja. Pralnia służy do prania (jak sama nazwa wskazuje), ale też jest to składzik wszelkich domowych detergentów, szmat i szmateczek.
Pralnia to miejsce gdzie pozwalam sobie na mega rozpiździaj, który to sprzątam gruntownie raz na jakiś czas. Szczerze mówiąc to sprzątam ją od wielkiego dzwona. Jakoś zwykle brak mi już na nią chęci/czasu itp.
Przedwczoraj weszłam do pralni. Ogarnęłam całość okiem krytycznym i stwierdziłam "p...dolę, nie robię"
W sekundzie podjęłam decyzję, że jedynym miejscem, gdzie nie będę sprzątać przed świętami, będzie właśnie pralnia.

I co?

I wczoraj wieczorem popsuła się pralka. Popsuła się na tyle skutecznie, że musiałam wezwać gościa od napraw. I teraz pytanie za 100 punktów. Co musiała zrobić Trzeciadziesiątka, żeby gość od pralki mógł wejść do pralni i naprawić ustrojstwo?

Kuźwa....

środa, 21 grudnia 2011

Mała - duża

Dziecię moje najmłodsze dorosło w końcu do kubeczka zwanego potocznie niekapkiem. Niekapek, bo po przechyleniu nic z niego nie wycieka.
Wymyłam kubeczek, wyparzyłam kubeczek, nalałam soczku doń, zakręciłam, przechyliłam i... zaklęłam.

Kubeczek owszem jest niekapkiem pod warunkiem, że dobrze się zakręci wieko. Ja miałam do umycia całą szafkę, całą szufladę (była uchylona), wszystkie sztućce i sama musiałam się przebrać.

czwartek, 15 grudnia 2011

Płomienie

Jesteśmy płomieniami. Palimy się na świecy życia. Nasze swiece są długie, ale nie wszystkie płomienie dotrą do swojego ogarka. Czasem wystarczy podmuch wiatru i płomień gaśnie.

Dziś dowiedziałam się o śmierci dziewczyny, którą poznałam rok temu. Razem przeżywałyśmy nasze ciąże. Zostawiła 12letnią córkę i niespełna półrocznego synka.

Ktoś powinien był dopilnować okna, by wiatr nie hulał po izbie :(

[*]

środa, 14 grudnia 2011

Bojkot

To niesamowite, jak dziecko z dnia na dzień staje się inne. Jego zmiany są wręcz namacalne. Czasem jest to coś czym matka / ojciec chwalą się wszystkim dookoła, a czasem jest to bunt.
Tak, bunt przechodzą nie tylko nastolatki.
Kiedy urodził się mój syn, przychodziła do nas starsza pani doktor. Wtedy była napewno koło 70-ki. Powiedziała mi że dzieci przechodzą bunt średnio co 3 lata. Obserwując starsze dzieci, mogę jej jedynie przytaknąć.
Ewa również dołączyła już do buntujących się.
Otóż śpioch mój postanowił nie spać. Najpierw przez kilka dni wydłużała sobie przerwy między poszczególnymi drzemkami, a dziś postanowiła nie spać. Odpadła w prawdzie na spacerze i spała 1,5 godz i uśpiłam ją teraz (na siłę prawie), ale co to na nią... Zwykle spała co dwie godziny.

Zobaczymy co będzie jutro.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Kto wie lepiej

W naszym miasteczku sa dwie ulice ktorych nazwy maja sie jak IKS do IKSINSKIEGO. Powiedzmy ze ja mieszkam na ulicy IKS.
Dzis na spacerze zaczepia mnie kobieta, na ok. 50letnia, ktora chwile wczesniej tlumaczyka droge jakiemus kierowcy.
- przepraszam pania, gdzie jest ul.Iksinskiego?
Wytlumaczylam, ale poniewaz wiem ze obydwie ulice czesto sa mylone, pytam goscia w samochodzie o ktora dokladnie mu chodzi, ten mowi ze o ul.X, na co pani, ktora mnie zaczepila
-ulicy X w tym miescie nie ma,panu chodzi o ulice Iksinskiego
- jest ulica x - wtracilam sie
Na co kobieta prawie po mnie wrzeszczac:
- nie ma, cale zycie tu mieszkam i takiej ulicy w tym miasteczku nie ma
- sugeruje pani, ze nie znam swojego adresu? -spytalam ironicznie, kobieta splonela i poszla, a ja wytlumaczylam panu w samochodzie jak ma dojechac do miejsca ktore go interesowalo.

Idą mrozy siarczyste

Skąd to wiem? To proste. Włączyła mi się opcja "zjedz wszystko co masz w lodówce -SZYBKO!!!"

sobota, 10 grudnia 2011

Rozmowy męsko - męskie

Mąż wybiera numer telefonu, syn cały czas do niego nawija. "Tato to, tato tamto, tato, tato, tato..." W końcu M. mówi:
 - Sebek, przez chwilę nic nie mów, daj mi się skupić. Kłamać teraz będę.

Wyrodni?

Od, mniej więcej, wtorku córa prosiła żebym kupiła jej cukierki na piatek, bo potrzebuje do szkoły.
Jakoś tak puszczałam informację mimo uszu.
W czwartek przy śniadaniu córa znów podejmuje temat:
 - Mamo, kupisz mi na jutro cukierki?
 - Mycha, ale po co ci cukierki do szkoły? Będziecie coś z nich robić?
 - Nieee - córa straciła jakby werwę - jutro mam przecież urodziny...

Nie, nie to żebym zapomniała o urodzinach córy, absolutnie, ale za cholere zapomniałam, że w tym dniu dzieciaki częstują klasę łakociami.

W piątek rano. Mąż robi śniadanie. Do kuchni wchodzi córa. Siada naprzeciwko ojca swego i patrzy wymownie. Ten znad kanaper łypie na córę, równie wymownie. Ani jedno ani drugie ni chu chu nie kuma o co chodzi. W końcu małż mówi:
 - Agula, idź umyj się, ubierz...
 - Urodziny mam tato...
Tu konsternacja... a potem wylewne życzenia.

Wyrodni czy zakręceni? Ja wolę to drugie określenie ;-)

środa, 7 grudnia 2011

Pomysł

Od kilku miesięcy kołacze mi się po głowie pomysł. Pomysł na życie. Myślę nawet, że to dobry pomysł. Ale... No właśnie. Na początek trzeba włożyć sporo kasy, trzeba uporać się z sanepidem, sprostać ich wymaganiom. A co jeśli tylko mi się wydaje że to dobry pomysł? Co jeśli znów wtopie kase? Za mną już dwa biznesy - niewypały.

Klasyczny dylemat, chciałabym tylko boję się.

wtorek, 6 grudnia 2011

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Przygotowania

Przygotowania urodzinowe ruszyły pełną parą.
Póki co wszystko jest na papierze, ale za to rozpracowane w szczegółach.

Tak więc w tym tygodniu czeka mnie upieczenie tortu w kształcie konia (życzenie córy) - na piątek, w sobotę tort zamienie na tęczowe ciasto. Mniej roboty, a efekt mam nadzieję będzie ciekawy.
Do tego stroganow, sałatki, zimna płyta itp. Wszystko w ilości hurtowej, bo 12 osób zasiądzie przy stole.

W piątek przychodzą przyjaciółki młodej. Zamierzamy wywieść je do kina, ja zostanę z Ewą w domu a mąż ogarnie panny na wyjeździe ;) Trochę boję się szaleństwa w domu, ze względu na Ewę właśnie. stąd pomysł.

W sobotę nasiadówka rodzinna, nie lubię, ale trzeba. tzn, nie, że nie lubię przebywać z rodziną, ale nie do końca leży taki sposób spędzania urodzin. Myślę i kombinuję na różne sposoby, ale wymyśleć nic w zamian nie umię, zwłaszcza zimą.

***
Jutro Mikołaj. Chociaż wiem, że nic nie dostanę, to i tak jakoś tak się cieszę. Udało mi się skompletować wszystko o co prosiła Aga w liście do M. i chyba dlatego jestem taka podekscytowana :-D. Sebek stwierdził, że woli niespodzianki i po raz pierwszy listu nie pisał. Chyba dorósł chłopak, ale dla niego niespodzianka też jest :-D
Nawet mężowi się dostanie w tym roku, ale póki co ciiii ;-)

***
Z innej beczki... Czy ktoś się powiesił? Ja rozumię, że może wiać, ale tak???????

niedziela, 4 grudnia 2011

Jeść albo nie jeść, oto jest pytanie....

20 minut temu wstalam do Ewy. Młoda podjadła i śpi dalej, a mnie ssie i bije się z myślami. Czy śniadanie o 3 nad ranem to dobry pomysł?

sobota, 3 grudnia 2011

Co po kim

- mamo czy Ewa ma cos po nas? - spytal dzis przy sniadaniu Sebastian.
- pewnie, odpowiedzialam -po tobie ma wicherek na wlosach
-a po mnie? - spytala Aga
- po tobie ma dziurke w policzku
- a po mnie? Spytal maz

Przyjrzalam mu sie uwaznie...
- po tobie... Po tobie ma nazwisko...

Jak ja go uwielbiam wkurzac :-D

piątek, 2 grudnia 2011

Potrzeba

Pomysłu mi trzeba.
Czym nakarmić hordę wygłodniałych przybyszów ( w ilości sztuk 12-tu)? Musi to to wygląd mieć, smakować a przede wszystkim musi się to przygotowywać w tempie ekspresowym.

Taaak, sezon urodzinowy uważam za otwarty. Co weekend coś i tak do stycznia już.
****

Wyczaiłam też co spowodowało ostatnie jazdy z Młodą. Pozwoliłam sobie na cukienię z mięsem mielonym. Do mięsa zapodałam 2 małe ząbki czosnku, a te musiały tyłami do pokarmu czmychnąć, Młoda wyczuła i zbojkotowała jedzonko. A wiadomo, głodny polak to zły polak, poza tym jak tu spać jak kiszki marsza grają?

Głupia ja.