Dziś u nas w domu armagedon.
Zaczęło się zwyczajnie, dzień jak codzień. Potem dzieciaki poszły do szkoły a ja z Ewą na szczepienie.
- A co to za krostki? - spytała lekarka
- Chyba ją komar w nocy pogryzł - odpowiedziałam, a potem zauważyłam że od rana pojawiło się kilka nowych wyprysków.
- Panuje ospa - orzekła lekarka - odkładamy szczepienie, a pani obserwuje córkę, bo to może być początek ospy.
Podbudowana wróciłam do domu.
Dwie godziny później wróciła Aga:
- Boli mnie gardło, prawie nie umię mówić.
Załamałam się.
Po kolejnej godzinie wrócił do domu Sebek, kuśtykając i prawie płacząc.
Wypadek na WF-ie.
Teraz wcina obiad i za chwilę ruszamy na pogotowie. Ja jestem przerażona. Wygląda to bardzo poważnie.
no to rozrywkowo... ospy nie zazdroszczę - dokładnie 20 października przyniosła młoda, a w tym dniu młody się poparzył, a ja złapałam rota w szpitalu (z młodym byłam). bo nieszczęście chodzą parami, a nawet trójkami. po prostu - masakra była....
OdpowiedzUsuńi co u Was????
OdpowiedzUsuń