Ja juz nie wiem... Czy jest możliwe, żeby sie spakować na wyjazd, zamknać za sobą drzwi a po powrocie wejść do posprzątanego domu? Czy ktoś tak potrafi?
Wstyd się przyznać, ale nie my. Niezależnie od tego na jak długo jedziemy, niezależnie od tego ile osób wyjeżdża, dom za każdym razem wygląda jak po przejściu tornada, huraganu i tsunami razem.
Pół biedy jak jedzie tylko część z nas, wtedy jest szansa* na powrót do porządku. Kiedy jedziemy razem - zapomnij. Po powrocie czeka Sodomja i Gomorja (jak mawia moja babcia).
Próbowaliśmy już kilku wariantów. Raz nawet się prawie prawie udało, ale na końcu i tak zostało jak zwykle.
Też tak macie? Nie? Podzielcie się strategią.
*W zależności kto z nas wyjeżdża (ja czy Szanowny) szanse na powrót do porządku są mniejsze lub większe ;)
taaa, znam to, znam i zawsze się wkurzam! Wyjazd z prawie posprzątanym domem za zamkniętymi drzwiami skończył się kłótnią... więc nie wiem, czy się opłaca ;)
OdpowiedzUsuńNawet jak zostawię posprzątany dom, to wystarczy 10 minut po powrocie i jest Sodomja i Gomorja. Nienawidzę szczerze rozpakowywania. Mogę pakować, mogę planować, ale rozpakować i prać..... czuję wstręt
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze gorzej po powrocie...rozpakowywanie, pranie...
OdpowiedzUsuń