Wziełam syna, najmłodszą córę i psa na spacer. Sebastian trzymał smycz, ale zbyt lekko. Psiowy szarpnął smycz wysmyrknęła się Młodemu z ręki, Młody wykonał kilka ruchów w powietrzu jakby odganiał się od natrętnych os i na końcu chwycił smycz spowrotem.
- Widzisz jaki jestem magik - stwierdził dumnie - nie tylko to potrafię
- Co jeszcze jest w twojej mocy? - spytałam
- No na przykład patrz... leci samolot, tam wysoko... Ja pluję i spada
- Ślina na ciebie?
- Nieeeee, samolot na brzozę
Buahahahaha....:D :D :D
OdpowiedzUsuńO kurcze! A może nie powinnam się śmiać, bo splunie w moją stronę? ;-)