Trzy miesiące próśb, Dwa miesiące przygotowywań i jeden miesiąc intensywnych ćwiczeń.
Wszystko na marne.
Ewa spojrzała dziś na ojca swego i powiedziała najsłodziej jak tylko się da: "tata" Nie był to niestety przypadek, jak wmawiałam pękającemu z dumy mężowi, bo młoda powtórzyła swoje "tata" jeszcze kilka razy, za każdym razem patrząc we właściwym kierunku i okraszając wszystko jednozębnym uśmiechem. (Tak, mamy jednego zębola :) )
- Nie martw się kochanie, napewno lada dzień, a może i lada chwila powie "mama" - pocieszał mnie mąż
- Ewunia, powiedz mama... - poprosiłam
- Pfffffffff - standardowo odpowiedziało moje dziecię.
Taaaaaak..
wtorek, 28 lutego 2012
niedziela, 19 lutego 2012
Więc
21.00 - Odliczm. Jeszcze pół godz i młodzi idą do swoich pokoi. Jakoś nie lubię odpadać przed nimi. Czekam więc.
21.40 - Znajduję Bingo na fajsbook'u
22.00 - przepadam
22.30 - jeszcze tylko raz
23.30 - O matko! To już ta godzina? No to wiem skąd ta tona piasku w każdym oku. Męska decyzja - idę spać
23.45 - mąż strzela focha, bo odpadam a on pilnie musi omówić sprawę telefonu komórkowego.
00.30 - Ewa woła
00.40 - Przykładam głowę do poduszki. Zasypiam.
2.30 - Ewa woła
3.00 - Przykładam głowę do poduszki
4.30 - W końcu zasypiam
5.30 - Ewa zarządza koniec spania
6.30 - Strzelam focha, mąż nie chce omawiać komórki...
21.40 - Znajduję Bingo na fajsbook'u
22.00 - przepadam
22.30 - jeszcze tylko raz
23.30 - O matko! To już ta godzina? No to wiem skąd ta tona piasku w każdym oku. Męska decyzja - idę spać
23.45 - mąż strzela focha, bo odpadam a on pilnie musi omówić sprawę telefonu komórkowego.
00.30 - Ewa woła
00.40 - Przykładam głowę do poduszki. Zasypiam.
2.30 - Ewa woła
3.00 - Przykładam głowę do poduszki
4.30 - W końcu zasypiam
5.30 - Ewa zarządza koniec spania
6.30 - Strzelam focha, mąż nie chce omawiać komórki...
piątek, 17 lutego 2012
Lista zakupów
Dorwałam listę zakupów mojego męża. Jednym z punktów był:
"pasek do spodni, ale nie pedalski i nie farmerski"
:D
"pasek do spodni, ale nie pedalski i nie farmerski"
:D
Zawody
Zostały nam z wczoraj 4 pączki.
- Mogę zabrać do szkoły 2 pączki? - spytała Aga
- Pewnie. Sama je zjesz?
- Nie.Urządzę zawody. Ja "fał es"Natalka
- "fał es"?
- No, contra... co ty mama, nie wiesz?
- Mogę zabrać do szkoły 2 pączki? - spytała Aga
- Pewnie. Sama je zjesz?
- Nie.Urządzę zawody. Ja "fał es"Natalka
- "fał es"?
- No, contra... co ty mama, nie wiesz?
czwartek, 16 lutego 2012
Z życia kury
- Mamo, kupisz jutro pączki?
- Pewnie - odpowiedziałam pełna optymizmu. Wczoraj.
Tymczasem rano zobaczyłam w oknie to:
Zasypało nas. Spadło dobre pół metra śniegu. Na podjeździe brnę w białym g... po kolana.
O spacerze z wózkiem mogę zapomnieć, bez wózka też. Sanek nie posiadamy, z resztą Młoda i tak nie wysiedzi.
Co w takiej sytuacji robi kura domowa?
Piecze drożdżówki.
Voila.
- Pewnie - odpowiedziałam pełna optymizmu. Wczoraj.
Tymczasem rano zobaczyłam w oknie to:
Zasypało nas. Spadło dobre pół metra śniegu. Na podjeździe brnę w białym g... po kolana.
O spacerze z wózkiem mogę zapomnieć, bez wózka też. Sanek nie posiadamy, z resztą Młoda i tak nie wysiedzi.
Co w takiej sytuacji robi kura domowa?
Piecze drożdżówki.
Voila.
środa, 15 lutego 2012
"Czułostki"
- Zrobisz mi herbatę? - zagadał mąż
- Rączki ci urwało? - odpowiedziałam natychmiast
- No, przy samych jajach.
Spojrzałam krytycznie.
- Jak przy jajach to jeszcze kikutki ci zostały
- Co z tego, jak oba lewe?
:)
- Rączki ci urwało? - odpowiedziałam natychmiast
- No, przy samych jajach.
Spojrzałam krytycznie.
- Jak przy jajach to jeszcze kikutki ci zostały
- Co z tego, jak oba lewe?
:)
Walka
Była już o ogień, u nas w domu jest o czystość. Największa walka toczy się z Najmłodszą.
Po każdym posiłku Młoda jest nie tylko do umycia (to akurat jest normalne) ale i do przebrania.
Zaopatrzyłam się więc w śliniaki - fartuszki.
Dzis posadziłam Młodą w jej foteliku, założyłam jej śliniak, zapiełam i z błyskiem w oku przystąpiłam do karmienia.
3 pierwsze łyżeczki - pełny sukces.
Przy 4 łyżeczce Młoda kichnęła. Na mnie. Hmmm.
Spodobało jej się to na tyle że przy kilku kolejnych specjalnie prychała, ciesząc się że jej obiad ląduje wprost na mnie. Potem razem z jedzeniem przeżuła szelki, standartowo zaswędziało ją oko i przejechała łapką od brody po czoło zostawiając za sobą jakże trwały ślad.
Jedną z kolejnych porcji przejęła ładując paluchy wprost w zawartość łyżeczki, potem to roztarła w palcach i wtarła część w spodnie a część we włosy. Swoje.
Na koniec zdjęła skarpetę i zanim zareagowałam ta wylądowała w buzi.
Ogarnęłam wzrokiem plac boju i zarządziłam mycie. Puściłam wodę z kranu, posadziłam Młodą na swoim kolanie i zanim podwinelam jej rekaw w jednej ręcę, druga szczelnie zatkała wylot wody. W sekundzie obie byłyśmy mokre.
Tak, przegrałam. Wiem.
Po każdym posiłku Młoda jest nie tylko do umycia (to akurat jest normalne) ale i do przebrania.
Zaopatrzyłam się więc w śliniaki - fartuszki.
Dzis posadziłam Młodą w jej foteliku, założyłam jej śliniak, zapiełam i z błyskiem w oku przystąpiłam do karmienia.
3 pierwsze łyżeczki - pełny sukces.
Przy 4 łyżeczce Młoda kichnęła. Na mnie. Hmmm.
Spodobało jej się to na tyle że przy kilku kolejnych specjalnie prychała, ciesząc się że jej obiad ląduje wprost na mnie. Potem razem z jedzeniem przeżuła szelki, standartowo zaswędziało ją oko i przejechała łapką od brody po czoło zostawiając za sobą jakże trwały ślad.
Jedną z kolejnych porcji przejęła ładując paluchy wprost w zawartość łyżeczki, potem to roztarła w palcach i wtarła część w spodnie a część we włosy. Swoje.
Na koniec zdjęła skarpetę i zanim zareagowałam ta wylądowała w buzi.
Ogarnęłam wzrokiem plac boju i zarządziłam mycie. Puściłam wodę z kranu, posadziłam Młodą na swoim kolanie i zanim podwinelam jej rekaw w jednej ręcę, druga szczelnie zatkała wylot wody. W sekundzie obie byłyśmy mokre.
Tak, przegrałam. Wiem.
czwartek, 9 lutego 2012
Polityczna herbatka
Podczas szykowania obiadu słyszę z pokoju dobiegającą rozmowę. Zainteresowałam się bardziej, kiedy usłyszałam "akt oskarżenia", "sojusz", "umowa ACTA" i jeszcze kilka tego typu.
Wchodzę do pokoju i widzę jak Aga bawi się z Ewą w przyjęcie. Misie porozkładane przed dziewczynkami, przed każdym stoi kubeczek. Między gośćmi toczą się poważne rozmowy.
- W co się bawicie? - spytałam
- W przyjęcie - odpowiedziala mi Aga.
- Kim są goście?
- To jest Kaczyński (żółty pluszowy kaczorek), to pani Wesołowska (klaun), to Janusz Palikot (lew, niestety nie mamy kota), Komorowski (telefon) i Anna Mucha (pszczoła).
Padłam :D
Ps.
Na zdjeciu Ewa wcina Komorowskiego. Kaczyński leży na Musze ;) Aga mi właśnie wytłumaczyła, że przeoczyłam jeszcze jednego gościa. W tle widać Macierewicza (ośmiornica).
- A co ma wspólnego Macierewicz z ośmiornicą? - spytałam
- Ośmiornica ma "maćki"
:D
Wchodzę do pokoju i widzę jak Aga bawi się z Ewą w przyjęcie. Misie porozkładane przed dziewczynkami, przed każdym stoi kubeczek. Między gośćmi toczą się poważne rozmowy.
- W co się bawicie? - spytałam
- W przyjęcie - odpowiedziala mi Aga.
- Kim są goście?
- To jest Kaczyński (żółty pluszowy kaczorek), to pani Wesołowska (klaun), to Janusz Palikot (lew, niestety nie mamy kota), Komorowski (telefon) i Anna Mucha (pszczoła).
Padłam :D
Ps.
Na zdjeciu Ewa wcina Komorowskiego. Kaczyński leży na Musze ;) Aga mi właśnie wytłumaczyła, że przeoczyłam jeszcze jednego gościa. W tle widać Macierewicza (ośmiornica).
- A co ma wspólnego Macierewicz z ośmiornicą? - spytałam
- Ośmiornica ma "maćki"
:D
wtorek, 7 lutego 2012
Krew z krwi?
- Sebek jest 21.30. Dobranoc. - delikatnie daję znać synowi że czas najwyższy żeby dał wolne starym ;)
- Mamo, jeszcze raz zagram
- Dobranoc - stoję nad nim jak kat.
- Mamoooo - jeszcze próbuje
- Dobranoc - stanowczo trwam przy swoim.
Pierwsza bitwa wygrana, Młody odszedł od kompa. Idę za nim. Jak cień. Młody przystaje przy tacie swoim, odwraca się i sprawdza czy stoję za nim. Stoję.
- Tylko się przytulę...
Wiedźmą nie jestem. Czekam aż się przytuli, ale tulenie trwa zdecydowanie za długo. Wiedźma ze mnie wychodzi.
- Sebastian, dobranoc.
- Tato, a w co grasz? - ten zdaje się mnie nie widzieć, nie słyszeć. Sprawdzam, ale nie jestem przezroczysta.
- Synu - zaczynam - DO-BRA-NOC. - ciągle spokojnie acz już z naciskiem wycedziłam przez zęby.
- Dobra idę - odpowiedziało mi w końcu dziecię me najstarsze
- Masz szczęście, bo jakbym musiała jeszcze raz powtórzyc "dobranoc" to nakopałabym ci do dupy... - rzuciłam synowi na pożegnanie :D
Synuś mój grzecznie zawlókł swoje ciało na piętro i rzucił od niechcenia:
- Dobranoc mamusiu...
- Dobranoc - odpowiedziałam machinalnie a z góry dobiegł diabelski chichot, a zaraz potem stukot zamykanych drzwi.
- Mamo, jeszcze raz zagram
- Dobranoc - stoję nad nim jak kat.
- Mamoooo - jeszcze próbuje
- Dobranoc - stanowczo trwam przy swoim.
Pierwsza bitwa wygrana, Młody odszedł od kompa. Idę za nim. Jak cień. Młody przystaje przy tacie swoim, odwraca się i sprawdza czy stoję za nim. Stoję.
- Tylko się przytulę...
Wiedźmą nie jestem. Czekam aż się przytuli, ale tulenie trwa zdecydowanie za długo. Wiedźma ze mnie wychodzi.
- Sebastian, dobranoc.
- Tato, a w co grasz? - ten zdaje się mnie nie widzieć, nie słyszeć. Sprawdzam, ale nie jestem przezroczysta.
- Synu - zaczynam - DO-BRA-NOC. - ciągle spokojnie acz już z naciskiem wycedziłam przez zęby.
- Dobra idę - odpowiedziało mi w końcu dziecię me najstarsze
- Masz szczęście, bo jakbym musiała jeszcze raz powtórzyc "dobranoc" to nakopałabym ci do dupy... - rzuciłam synowi na pożegnanie :D
Synuś mój grzecznie zawlókł swoje ciało na piętro i rzucił od niechcenia:
- Dobranoc mamusiu...
- Dobranoc - odpowiedziałam machinalnie a z góry dobiegł diabelski chichot, a zaraz potem stukot zamykanych drzwi.
Subskrybuj:
Posty (Atom)