czwartek, 16 lutego 2012

Z życia kury

 - Mamo, kupisz jutro pączki?
 - Pewnie - odpowiedziałam pełna optymizmu. Wczoraj.
Tymczasem rano zobaczyłam w oknie to:


Zasypało nas. Spadło dobre pół metra śniegu. Na podjeździe brnę w białym g... po kolana.
O spacerze z wózkiem mogę zapomnieć, bez wózka też. Sanek nie posiadamy, z resztą Młoda i tak nie wysiedzi.

Co w takiej sytuacji robi kura domowa?
Piecze drożdżówki.

Voila.





3 komentarze:

  1. Taaaaaa... no pięknie, na ale dlaczego nie pączki wszak tyle samo pracy i byłoby po bożemu
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedz jest prosta. Pączków nie umię :) Robiłam już z 6 razy i zawsze kończyły w piekarniku albo w koszu na śmieci. Rodzina robiła dobrą minę do złej gry i udawała że smakuje, ale były paskudne. A tu proszę, pierwszy raz i jakie ładne i jakie dobre... ;)

    Muszę jeszcze dopisać, że mąż kupił pączki. Całą górę pączków (był głodny). Tak więc przechodzę na dietę pączkową i modlę się by wszystko poszło w cycki ;)

    OdpowiedzUsuń